Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3
Odpowiedź Tsubasy chyba trochę go skonsternowała. No bo jak to coś mogłoby być smokiem? Nawet jeśli to tylko jedna z opcji, to jak mógł to zakładać? Zielony ponownie spojrzał na obcego. No nie, z żadnej strony. Był włochaty, uszaty, z psim pyskiem i posturą jelenia.
— To nie smok — mruknął z przekonaniem. — Może Kirin? — Pochylił się do wejścia do komisariatu, by się przyjrzeć. Tak, ta wersja miała znacznie więcej sensu i już miał potwierdzić swoją teorię, kiedy surowe ściany posterunku przyniosły podejrzany chichot. — Makaron? — powtórzył, unosząc łeb w zaskoczeniu, przez co przyczesał rogami o sufit. Hisui przymknął ślepia i wycofał się ostrożnie. — On mnie nazwał makaronem?... — wymruczał cicho szczerze zdumiony takim pomysłem, a dopiero potem zaczęła przychodzić irytacja.
Zaraz jednak zjawił się funkcjonariusz, dość skutecznie odwracając ich wspólną uwagę. Hisui odsunął się odrobinę, chcąc zrobić miejsce dla mężczyzny i wsłuchał się w jego słowa. Na pierwsze dwa pytania niemo przytaknął głową. Krótka pauza zeszła mu na układaniu tego w jakiś odpowiedni sposób i tak też doszła kolejna część wypowiedzi policjanta. Hisui przestąpił z łapy na łapę.
— Dobrze. Jeszcze nie wiem, czy chcę tutaj zostać, więc nota będzie wystarczająca. Dziękuję, że to rozumiecie — odparł i przy ostatnich słowach pochylił łeb, zaraz znowu podnosząc wzrok na mężczyznę. Niespecjalnie przejmował się tym, że go gdzieś zapiszą. Wyglądał tu na tyle charakterystycznie, że wystarczyłoby posłuchać plotek, by mieć pewność, że gdzieś był.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Tsubasa dalej przypatrywał się Damonowi i nieznajomemu, którego to szary smok dobrze znał. Zastanawiało go praktycznie czym się ten tu nietypowy bezskrzydły smok zajmował oraz skąd on znał tego, który ich przyjął na nocleg wcześniej do swojego domu. W jego głowie pojawiało się tyle pytań dotyczące tego świata, istot w nim żyjących oraz innych, które ciągle mąciły mu we łbie. Jednakże z tych rozmyślań wytrącił go strażnik, który zadał jemu jak i zielono-białemu smokowi dwa pytania oraz wspomniał o możliwości dołączenia do Medevaru. Niebieski spojrzał na niego i zanim jednak zdołał odpowiedzieć członek z komisariatu przerwał mu mówiąc, że dalej otrzymają pomoc nawet jeśli nie chcą dołączać, ale pod warunkiem sporządzenia specjalnej noty indentyfikacyjnej. Przypuszczał, że mówiąc to ma na myśli kwestię wypełnienia dokumentów, o której już słyszał wcześniej.
W międzyczasie usłyszał dość nietypowe przezwisko dla Hisuiego, które padło z ust obcego - makaron. Zwróciło to ponownie jego uwagę i znowu spojrzał na tą dwójkę. Niebieski smok wolał tak nie nazywać smoka pochodzącego z regionów azjatyckich porównując go tym samym do rodzaju żywności - brzmiałoby to śmiesznie, a poza tym według niego i niekulturalnie, co jest wbrew jego wychowaniu (traktuje każdego z szacunkiem, nawet jeśli go nie zna). Nie zwrócił już zbytnio uwagi na późniejsze określenie szarego, które było w pewnym sensie kierowane w stronę niebieskiego i Tengoku.
Chwilę później Damon użył obcego smoka, z którym się znał, jako rodzaj transportu wskakując na jego grzbiet jak jeździec na swojego wierzchowca. Mogło to sugerować, iż prawdopodobnie szary opuści tą dwójkę smoków, którym dał wcześniej miejsce do nocowania na jakiś czas, jednakże Tsubasa rozumiał to dobrze - każdy przecież ma swoje życie i swoje zadania do zrobienia. Praktycznie to przypomniało mu czasy, kiedy to sam próbował kiedyś jazdy na istotach, a zwłaszcza na smoku czy koniu.
W tym wszystkim co tu się działo nie zauważył, iż smoczyce, które dopiero co niedawno wyszły z komisariatu i jedna z nich zwróciła na niego uwagę już gdzieś zniknęły. W tym miejscu działo się zbyt wiele rzeczy już.
Pokręcił głową. Musiał się praktycznie skupić teraz na tym, aby odpowiedzieć w końcu strażnikowi, tak samo jak i Hisuiemu. W całym tym zamieszaniu jakie tu się działo wciąż był w stanie usłyszeć jego słowa dotyczące nazewnictwa znajomego Damona, kwestii nazwania go makaronem oraz odpowiedzi na wypowiedź członka komisariatu. Spojrzał w końcu na strażnika, westchnął i po chwili zaczął mówić:
- Przepraszam za tą chwilę braku odpowiedz z mojej strony. To, co się tutaj dzieje trochę mnie rozproszyło... - po tych słowach przerwał na chwilę, po czym kontynuował - Ale tak, jestem przybyszem z innego świata i ubiegam się o pomoc. Rozumiem też, że pewne sprawy są konieczne, aby móc coś zrobić. Nota na tą chwilę będzie wystarczająca, ponieważ jeszcze nie podjąłem decyzji - wpierw muszę się obeznać w tym, co tu się dzieje i gdzie trafiłem.
Tsubasa do tej pory od kiedy tu trafił i co przeżył przez ten okres czasu nie wiedział w jakiej krainie się znajduje i co go jeszcze czeka. Praktycznie potrzebował jakichś informacji, które pomogą mu się obeznać w tym wszystkim. W większości przypadków wolał jednak stawiać na proste i nieskomplikowane treści, niż na długie i powodujące mętlik w głowie różne dane.
Niebieski spojrzał na Hisuiego w końcu. Jego określenie na nieznajomego niebieskiemu i zielono-białemu brzmiało dość... znajomo? Miał wrażenie, że gdzieś to słowo już usłyszał w świecie, z którego pochodzi.
- Mi się bardziej wydaje, że to smok, niż Kirin. Kirin myślę by miał jeden róg i wyglądał by bardziej jak koń...
Offline
Bruno znów uśmiechnął się szeroko, gdy Damon walnął go piąstką w ramię. No taaak, więc o to chodziło...
-Weź Damon, masz lepszy guuust.-Powiedział cicho, przechylając lekko łeb.-Powinieneś poszukać kogoś innego, a nie jakichś typiarzy z portali... Nie wiadomo jeszcze jakie paskudztwa przenoszą, co, potem będą cię leczyć z jakichś egzotycznych chorób jak zbyt zaszalejesz.-Wszystko to było właściwie powiedziane żartobliwie, w końcu wiadomo, Bruno wspierałby Damona niezależnie od tego, z kim ten skończyłby w relacji... Chociaż fakt faktem sam Bruno by nie ryzykował. To znaczy, nie ryzykowałby gdyby go ciągnęło do takich rzeczy. Trochę się nasłuchał o chorobach wenerycznych, nie brzmiało to zbyt kusząco.
Gdy Damon zaczął znów mówić, Bruno otworzył lekko pysk, widząc jak tamten szykuje się do wskoczenia na jego grzbiet - jaszczur nie chciał, żeby kolega się wywalił, i już miał go powstrzymać, gdy Damon - co było trochę zaskakujące dla Bruna, ale w pozytywny sposób - wskoczył mu na grzbiet. No proszę, nawet nie musiał się kłaść na ziemi ani nic. Niby nie był to pierwszy raz, gdy taka "sztuczka" udała się Damonowi, ale jednak no... Bruno zawsze się o niego trochę martwił. Już starczyło, że ten miał złamany ogon, nie potrzebował do tego jeszcze złamanego nosa.
-No i świetnie... Twoi koledzy sobie poradzą sami, tak?- Spytał jeszcze, odchylając łeb do tyłu, tak, żeby móc spojrzeć na przyjaciela.
Strażnik spojrzał na dwójkę smoków - no tak, czyli byli jednymi z tych niezdecydowanych, typowo; Kiwnął głową, słysząc ich słowa. A potem zerknął na lustro i kartki, które miał przy sobie.
-Procedura jest dość prosta, wykonam magiczne odbicie Państwa wizerunków na formularzu, potem trzeba będzie jeszcze wpisać trochę podstawowych danych i to tyle. Jesteście Państwo gotowi? To potrwa dosłownie chwilkę.-Mężczyzna wydobył z pliczku dokumentów dwa formularze, a resztę schował z powrotem do worka.
Offline
- Jestem zbyt przystojny żeby zachorować, chyba we mnie nie wierzysz. – Damon mruknął zawadiacko. Podczas wypowiedzi wyciągnął mały grzebień i zaczesał pojedynczo swoją wielką grzywę. Miało to dodać efektu~ Bruno tak mu poprawiał humor. Szybko wracał do prawdziwego siebie przy nim. Po co w ogóle się stresować.
- Myślę że tak. – Spojrzał ostatni raz w kierunku świeżo poznanych kolegów. Pochylił się lekko w stronę łba Bruna.
- Zresztą… Nie stać mnie już na pomaganie innym, więc możemy się zmywać. – Mruknął ciszej. Nie odbiegało to za bardzo od prawdy, ani w sumie nie miał złośliwych intencji tym stwierdzeniem. W sumie gdyby był bogaty to pewnie by pomógł każdemu niedołężnemu jakiego by zobaczył, ale sam czasem ledwo się trzyma. Nie pomaga jego uzależnienie od poziomek śmiechonek, więc czasem nawet poświęca się i wyrusza sam na poszukiwania (które często się nie udają po prostu). Kiepskie nawyki po poprzednim życiu jako bezdomny.
Offline
Przeniósł spokojnie wzrok na Tsubasę, kiedy ten zaczął odpowiadać strażnikowi. Zgadzali się ze sobą co do decyzji, więc było dobrze. To znaczy, było to trochę obojętne dla Hisuiego, ale z pewnością ułatwiało pracę temu człowiekowi. Wyglądał na miłego, więc zielony nie chciałby sprawić mu problemu.
Na kwestię kirina tylko pokiwał głową. Może i Tsubasa miał rację, His nigdy nie widział kirina, więc nie będzie się wymądrzał, ale dalej nie był przekonany do koncepcji smoka.
W każdym razie jego uwaga ponownie wylądowała na funkcjonariuszu i trzymanych przez niego rzeczach. Na gadzim licu wymalowało się zdziwienie i zaciekawienie zarazem, kiedy słuchał o tworzeniu magicznych wizerunków. Na pytanie skinął głową.
— Tak, możemy zaczynać — odparł i czekał na dalsze instrukcje policjanta. Bo to coś czegoś wymagało? Właściwie chyba nie, brzmiało, jakby jedyne, co musiał zrobić, to wyglądać normalnie, ale kto tam wie te ludzkie wynalazki.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
-Ta, zbyt przystojny tak długo, jak ktoś cię nie załatwi.-Stwierdził Bruno żartobliwie, jednocześnie powoli kierując się w stronę zakładu, gdzie miał dostarczyć przesyłkę. Smok starał się iść takim tempem, żeby nie zrzucić Damona, trochę się martwił, że jeśli pójdzie zbyt szybko albo pobiegnie, to po prostu jego przyjaciel spadnie. A tego nie chciał.
Bruno poruszył lekko uchem, gdy Damon wymamrotał do niego następne słowa. No tak, czyli było dokładnie tak, jak Bruno sądził.
-Musisz ogarnąć więcej klientów.-Stwierdził tonem eksperta. A po chwili dodał, już o wiele ciszej:-...Albo załatwić sobie tańszego dilera.-Prawdę mówiąc, smok zawsze przejmował się nawykami Damona, nie chciał, żeby ten został bez dachu nad głową albo co gorsza, żeby coś mu się stało przez uzależnienie... Starał się mu pomagać, jak tylko się dało, chociaż z drugiej strony oczywiście nie chciał wpieprzać mu się do życia, nie chciał go niańczyć. Znaczy, mógłby i by mu to nie przeszkadzało, miał w domu wystarczająco miejsca dla drugiego smoka, ale chciał jednak, żeby przyjaciel był samodzielny dla jego własnego dobra, w końcu to i lepsze dla niego fizycznie, i psychicznie.
Szli tak trochę, przepychając się przez tłum, dopóki nie dotarli do pokaźnego budynku z ładnym, pomalowanym na niebiesko szyldem z metalowymi literami. "Krawiec Gideron", głosiły słowa, pokazując wszystkim wokół, że to tu właśnie znajduje się warsztat Antona Giderona, człowieka sławnego w swoim fachu, znanego w okolicy jako jeden z najlepszych krawców Medevaru.
Właściwie, Bruno nie do końca lubił typa, bo ten wiecznie zadzierał nosa, ale zawsze był dla niego miły i uprzejmy - w końcu był to jego stały klient, jeden z pierwszych, jakich udało się zdobyć Brunowi, gdy otwierał sklep.
-Poczekasz chwilę na zewnątrz? Doręczę tylko przesyłkę.- Powiedział Bruno, odwracając trochę łeb w stronę towarzysza.
Strażnik, słysząc słowa Hisuiego, kiwnął lekko głową. -Dobrze. Zacznijmy od Pana...-Mężczyzna skierował lusterko w stronę smoka, jednocześnie przykładając papier do tylnej strony urządzenia.-Uwaga, błyśnie światłem, ale będzie trwało tylko chwilę. Trzy... Dwa... Jeden...-Z lustra faktycznie zaczęło wydobywać się intensywne światło, Tsubasie mogło się ono skojarzyć po prostu z lampą błyskową w aparatach, jeśli takowe widział w czasie swoich podróży. Trwało to może sekundę, i już po chwili światła nie było, za to na dokumencie pojawił się dość zgrabny wizerunek Hisuiego.
Mężczyzna podszedł z drugą kartką do Tsubasy. -Teraz Pana kolej. Trzy... Dwa... Jeden...-Dokładnie ta sama procedura. Coś jakby rysunek tego, co znajdowało się przed mężczyzną - czyli Tsubasa stojący na ulicy, w kolorze - pojawiło się na kartce, w ramce.
Offline
Tsubasa już praktycznie nie zwracał uwagi na rozmowę, jaka się odbywała pomiędzy Damonem a jego kolegą, którego wciąż do tej pory nie znał. Był w tej chwili skupiony na tym, aby przejść proces stworzenia noty indentyfikacyjnej niebieskiego jak i Hisuiego. Wolał już sobie nie zaprzątywać głowy tym, co się działo wokół niego, tylko skupić się na tym, po co tu ich szary smok przyprowadził. Przecież wciąż do tej pory nie do końca wiedział do jakiego miejsca trafił oraz gdzie się co znajduje - do tej pory znał jedynie parę lokalizacji tego o ile można to tak nazwać kontynentu. Niebieski spojrzał na strażnika, słuchając przy tym tego co miał do powiedzenia oraz obserwując co robi.
- Wydaje mi się, że jestem już także gotów na ten proces. Nie mam praktycznie nic do stracenia, a poza tym sprawy papierkowe też ważna sprawa. - odparł chwilę później po tym, jak Hisui potwierdził, że może zaczynać.
I faktycznie, zaraz po tych słowach rozpoczął się proces... który wyglądał trochę jak jakaś sesja zdjęciowa? Tsubasa na to wszystko aż podniósł swoją jedną brew do góry. Nie spodziewał się praktycznie, że istnieje tu w tym świecie coś, co działa jak aparat fotograficzny. Jednakże tutaj wyglądało to na coś w rodzaju... magii? Ciężko mu było stwierdzić, ale aż korciło go, by o to zapytać. W tym wszystkim zauważył, że strażnik w trakcie tego procesu przykładał papier do tylnej strony urządzenia z którego korzystał wykorzystując przy tym przygotowane wcześniej lusterko.
- Faktycznie szybko to poszło. W sumie nie spodziewałem się, że to będzie działać coś na podobnej zasadzie jak jedno z przedmiotów z mojego świata. - powiedział po chwili ciszy jaka nastała po zrobieniu "zdjęć" przyglądając się przy okazji kartce, na której był rysunek niebieskiego właśnie - Ta procedura robienia rysunku naszych podobizn na kartce to jest jakiś rodzaj magii? Czy może to jakaś technologia?
Nie ukrywał, że zaciekawiło go to urządzenie, które strażnik użył do wytworzenia podobizny Tsubasy i Hisuiego na kartkach potrzebnych do dokumentów. W trakcie, kiedy było robione niebieskiemu zdjęcie, smok nie miał później małych kłopotów ze wzrokiem - był przyzwyczajony do światła, a to ze względu na to, że przecież sam korzysta z magii tego żywiołu.
Offline
Zielony skinął głową i czekał cierpliwie, obserwując poczynania mężczyzny. Lustro i ramka z papierem, chyba nie bardzo domyślał się tego, co ma się stać, dlatego ostrzeżenie o błysku było bardzo pomocne. Nie był pewien, czy miało to znaczenie, ale udało mu się nie mrugnąć, jednak zapłacił za to czarno-czerwoną plamą przed oczami. Hisui potrząsnął lekko głową i zamrugał parę razy, choć niewiele to dało. Musiał poczekać.
Zerknął na Tsubasę, który chyba nie miał żadnych problemów ze świeceniem mu po oczach, szczęściarz. Bardziej jednak zielony skupił się na słowach swego towarzysza. Znał już coś podobnego? Ciekawość zjawiła się w ślepiach smoka, który próbował sobie wyobrazić inną wersję magicznego lusterka.
— Co to za przedmiot? — wtrącił w międzyczasie, a słysząc pytania niebieskiego, on również spojrzał na policjanta. Też był ciekaw odpowiedzi, ale za chwilę przypomniało mu się, że nie po to tu siedzą, żeby rozmawiać o ciekawostkach. — Więc co teraz? — zapytał, kiedy już temat magicznych obrazków zdawał się zakończony.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
- Trudno jest się mnie pozbyć. – Odpowiedział pewny siebie Damon. Chciał zaczesać swoimi włosami ale już to zrobił i wyglądałoby to idiotycznie. Chwycił się mocno Bruna kiedy ten ruszył. Raz się już wywalił ale powoli nabiera wprawy! Chyba przydałoby się żeby zaczął więcej ćwiczyć, od kiedy zamieszkał w mieście strasznie się rozleniwił. Nie mówiąc już o fakcie że latanie w ogóle mu nie wychodzi.
- Wiem wiem… Próbuje sam znajdować towar ale trudno cokolwiek znaleźć. – Mruknął cicho w odpowiedzi. Czasem mu przeszkadzał ten nałóg bo mógłby naprawdę sporo zaoszczędzić. Niestety nie wiedział jak sobie radzić z uzależnieniem a czasami po prostu łatwiej uciec od problemów wpieprzając te Poziomki. Złe nawyki ze starego życia.
Damon skierował swój wzrok na budynek krawca. Leniwie zsunął się z grzbietu Bruna pomimo że bardzo nie chciał. Zawsze było mu wygodnie i miękko. Śmiesznie sapnął jak kiedy wylądował na ziemi.
- Jasne, spoko. Nie śpiesz się. – Pokazał koledze okejkę i usiadł na tyłku na ziemi. Nie chciało mu się stać oczywiście.
Offline
Mężczyzna chciał przejść do dalszego wypełniania formularzy, zaraz jednak został zasypany falą ciekawskich pytań od obu osobników. Z jednej strony rozumiał ich ciekawość, z drugiej - trochę go to irytowało, bo prawdę mówiąc chciał jak najszybciej zakończyć całą tę śmieszną procedurę. Odchrząknął lekko.
-To, co panowie tu widzicie, to najnowszy wytwór magów z Medevarskiej gildii. Lustro błyskowe. - Tu mężczyzna westchnął. -Jeśli chcą panowie dowiedzieć się więcej o tym, jak to ustrojstwo działa, to polecam udać się do biblioteki miejskiej, tam cały proces powinien być opisany w jednym z tomisk.- Miał nadzieję, że taka odpowiedź usatysfakcjonuje tamtych, po pierwsze dlatego, że sam nie miał zielonego pojęcia, jak to coś działa, po po drugie dlatego, że chciał już przejść do sedna.
Spojrzał na Hisuiego.
-Teraz pomogę Państwu dokończyć wypisywanie kart... Proszę podać mi swoje imię, nazwisko, jeśli Pan je posiada, no i pochodzenie. Zacznijmy od Pana, skoro Pan już spytał.-Mężczyzna wyciągnął z torby urządzenie będące najprawdopodobniej rodzajem długopisu, identyczne z tym jakie używały wcześniej Blaze i Amira.
Offline
Hisui wysłuchał w skupieniu wyjaśnień odnośnie lustra. Że było błyskowe, to nie miał wątpliwości, ale swoją drogą była to śmieszna nazwa. Taka prosta i oczywista. Ludzie chyba lubili takie, często je spotykał. Błękitne Jezioro, Czerwony Potok, Las... no dobrze, to nie był najfortunniejszy przykład. W każdym razie pokiwał głową. Nie był czy odwiedzi bibliotekę, ale przynajmniej wiedział już, gdzie szukać.
A więc teraz musieli spisać dane, to brzmiało znacznie lepiej, przynajmniej wiedział, czego ma się spodziewać po kartkach papieru. Zielony poprawił nieco ułożenie łap, notując w głowie, co ma po kolei powiedzieć.
— Hisui Tengoku... Nie mam nazwiska — zaznaczył dla ścisłości. — Pochodzę z Myoto, w prowincji Noshiro królestwa Da Sho — dodał elegancko, choć dopiero po chwili przyszło mu do głowy, że temu człowiekowi z pewnością absolutnie nic to nie mówi. A zerknąwszy na kartki, smok zakłopotał się odrobinę. — Może pan pisać, tak jak słyszy... — dorzucił, samemu nie będąc pewnym, jak to powinno wyglądać przy obcym alfabecie.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Bruno poczekał, aż Damon zejdzie z jego grzbietu, po czym kiwnął lekko łbem. -Zaraz będę, możemy iść do mnie.-Powiedział, po czym zaczął iść przed siebie, popychając pyskiem drzwi.
Wszedł do środka, powodując, że dzwoneczek nad drzwiami delikatnie zadzwonił. Dość szybko owiała go dość ciepła, przyjemna aura, i charakterystyczny zapach tkanin - smok wciągnął woń głęboko w płuca, mimo, że nie lubił właściciela tego miejsca, to sam zakład akurat przywodził na myśl ciepłe wspomnienia. Był tu kiedyś z rodzicami, jeszcze jako młodzik - pomagał dostarczyć ojcu jakiś pakunek. Znaczy, "pomagał", bardziej to przeszkadzał, no ale stary pozwalał synowi kręcić się w pobliżu, chcąc, żeby ten przesiąkł rodzinnym fachem.
Dobre czasy.
Samiec ruszył przed siebie, rozglądając się ostrożnie, szukając wzrokiem znajomej siwizny starca.
W końcu wypatrzył ją, wystającą gdzieś na tyłach sklepu spomiędzy dwóch stert jakichś odświętnie wyglądających kożuchów.
-Dzień dobry!- Powiedział Bruno, w tym momencie wchodząc w swoją idealnie wyćwiczoną kupiecką personę - jego głos momentalnie zmienił ton na jaskrawszy, bardziej przyjazny.
Mężczyzna uniósł wzrok, marszcząc brwi z pewną dozą niechęci na twarzy; Zaraz jednak wyraz ten znikł.
-Aaaa, Bruno! Czekałem na Ciebie, nie miałeś być przypadkiem równo o piętnastej?- Starzec ponownie zmarszczył brwi, posyłając smokowi spojrzenie przynoszące na myśl niezadowolonego nauczyciela.
-Nie nie, Panie Gideron, umawialiśmy się na piętnastą trzydzieści.-Powiedział samiec, nadal utrzymując ten sam ton głosu. Był ju do tego przyzwyczajony, krawiec zawsze musiał się do czegoś przyczepić.
-Hmm... No tak, tak...-Wymamrotał Anton, przecierając ściereczką, którą ściągnął ze stołu swoje masywne, okrągłe okulary, przypominające trochę dno słoików.
-Ze względu na status zamówienia przynoszę towar osobiście.-Powiedział Bruno, po czym przechylił lekko łeb.
-Zostaw go tam, z boku... No, tam gdzie zwykle.- Powiedział krawiec, jednocześnie machając ręką. Bruno odwrócił się ostrożnie, nie chcąc strącić niczego ogonem, po czym podszedł do stołu z rozłożonymi na nim bogato wyglądającymi tkaninami, i przysiadł na zadzie. Smok wyprostował się, i zaraz otworzył torbę łapą, po czym wyciągnął z niej bardzo delikatnie wyglądający błękitny materiał.
Położył go obok reszty, zgrabnie składając go w kostkę. Zamknął torbę, po czym wstał.
-Dobrze, wszystko załatwione.- Smok kiwnął głową krawcowi na pożegnanie. Starzec zapłacił mu wcześniej, więc nie musiał męczyć się chociaż z tym. -Do widzenia.
-Do zobaczenia.-Powiedział Gideron, nie odrywając wzroku od sukni, którą właśnie zszywał. Bruno, przyzwyczajony już do takiego zachowania, po prostu odwrócił się i wyszedł, nie czekając na dalsze przyzwolenie.
Nie lubił typa. Facet przeszedł z nim na "ty" gdy tylko zorientował się, że smok jest młodszy od niego. Czyli właściwie od razu. Bruno wyszedł na zewnątrz, wciągając w nozdrza niezbyt świeże Medevarskie powietrze.
Rozejrzał się, szukając wzrokiem Damona.
-Załatwione.-Powiedział, po czym pochylił się, przykucając na przednich łapach, tak, żeby jego przyjaciel mógł znów wejść na jego grzbiet.
Offline
Więc to tak się nazywa. Lustro błyskowe hę? - pomyślał sobie w głowie niebieski słuchając odpowiedzi strażnika na jego pytanie, które zadał jakiś czas temu. Przypuszczał, że będzie to miało bardziej według niego "nowoczesną" nazwę, jak to jest w jego świecie, która brzmiała po prostu aparat fotograficzny. Oczywiście jako znak odpowiedzi na te słowa kiwnął swym łbem, że rozumie.
Może i oba te przedmioty miały podobny do siebie charakter działania, tak jednak miały pewne różnice - do stworzenia lustra wykorzystano magię, natomiast do drugiego wciąż rozwijającą się technologię. Oprócz tego powstała za pomocą tego urządzenia "fotografia" na papierze od dokumentu indentyfikacyjnego, o ile to można tak nazwać, pojawiła się szybko, co w przypadku aparatów nie często się to zdarza - potrzeba na to chwili czasu, aby obraz się pojawił, chyba, że jest to odpowiednik cyfrowy zapisujący w pamięci urządzenia.
Praktycznie ta odpowiedź mu wystarczyła. Nie chciał dalej się zagłębiać w kwestię genezy tego lustra błyskowego - musiałby znaleźć bibliotekę miejską tego miasta, w której trzeba jeszcze poszukać tej jednej odpowiedniej książki na ten temat. Poszukiwania tego miejsca jak i tego przedmiotu prawdopodobnie by zajęły sporo czasu, a Tsubasa nawet nie ma pojęcia gdzie właściwie to się znajduje.
Po słowach strażnika dotyczących finalizowania wypisywania kart oraz podawania swoich danych i wyciągnięciem przez niego coś na wzór długopisu niebieski aż podniósł lekko brwi z zaskoczenia. Nie spodziewał się praktycznie, że nawet i w tym świecie do którego trafił technologia, o ile można to tak określić, tutaj także jest rozwinięta na dobrym poziomie i część występujących tu rzeczy przypomina mu te, które są z jego wymiaru.
Potrząsnął łbem chwilę później, aby uciec od myśli dotyczących tego co przed chwilą zobaczyć i powstrzymać się także od zadania kolejnego pytania z ciekawości - prawdopodobnie jako odpowiedź otrzymałby coś na podobnej zasadzie jak było to w przypadku lustra błyskowego, i że ono też jest tam gdzieś spisane w księgach od biblioteki. A poza tym zauważył też po części, że strażnik nie chciał za bardzo prowadzić dyskusji i skupić się na rzeczach związanych z dokumentami.
Spojrzał na Hisuiego, który zaczął odpowiadać na prośbę dotyczącą danych. Ponownie słyszał to, co kiedyś Zielono-biały smok mu także opowiadał przedstawiając się jak widzieli się poraz pierwszy. Tsubasa się przez chwilę zastanawiał czy aby nie przypadkiem Tengoku nie będzie musiał samemu wpisać na ten papier dane, co praktycznie byłoby w jego przypadku ciężkie do zrealizowania z powodu budowy łap lub też i braku pojęcia jak korzystać z "długopisu", a przynajmniej tak mu się wydawało.
Wiedział natomiast jedno - niedługo będzie jego kolej dotycząca podawania podobnych rzeczy jak większy od niego smok. Nie wiedział jeszcze do końca jak to wszystko wypowiedzieć - spora część osób mówiła do niego po prostu po imieniu, ponieważ nie podawał swojego nazwiska, ba, nawet "zapomniał" jak ono brzmiało. Kwestia dotycząca pochodzenia też może być z deka kłopotliwa, bo mało kto praktycznie go o to pytał.
Ah ta biurokracja i kwestie papierkowe... - pomyślał i westchnął - ...potrzebują wszystkich informacji i danych osobowych, aby móc to spisać.
Offline
Strażnik wsłuchał się w słowa długaśnego smoka, i przez chwilę zmarszczył brwi, robiąc dziwną minę, gdy jednak Hisui powiedział, że może to być zapisane tak, jak jest to słyszalne, mężczyzna kiwnął lekko głową. Po czym zaczął notować.
"Hisuji Tengoku z Mjoto, Nosziro, Daszo".
Potem podniósł wzrok na niebieskiego, i wyciągnął drugą kartkę, tą, którą miał przyszykowaną dla niego.
-Dobra, to teraz Pana dane.
Offline
Damon trochę się niecierpliwił. Nie należał do cierpliwych smoków na pewno, szczególnie jak nie miał co ze sobą zrobić. Machał niespokojnie ogonem, a jego wygięta końcówka śmiesznie dyndała. Obserwował jak przechodnie przechodzą, nawet podsłuchał jakąś małżeńską sprzeczkę. Nic ciekawego. Wydawało się że tu siedzi wieczność, ale jego koleżka wreszcie wrócił.
- No nareszcie. Zwijajmy się stąd. Do ciebie czy do mnie idziemy? – Mruknął wskakując praktycznie od razu na jego grzbiet. Na pewno było mu tam wygodniej niż na ziemi, jeszcze mu się futro usyfi. Jak się usadowił to zapytał. – Jak tam? Dziad zadowolony?
Damon na pewno czasem nie trzymał języka za zębami, szczególnie kiedy ktoś mógł usłyszeć. A akurat byli całkiem blisko zakładu klienta Bruna, ale oj tam. Na pewno nie słyszał.
Offline
W duchu cieszył się, że zdążył uprzedzić mężczyznę o pisowni, bo jego skonsternowana twarz w zupełności wystarczała, by wszystkiego się domyślić. Nie było to dziwne, w końcu ich język znacząco różnił się od jego własnego. To jednak znowu przywiodło zielonemu na myśl pytanie, jak to wszystko działa. Miał nadzieję, że czegoś się dowie, ale po ich wcześniejszych pytaniach doszedł do wniosku, że powinien poszukać kogoś innego niż policja. Może faktycznie odwiedzi bibliotekę? Ale jak miałby się tam zmieścić? Głupio byłoby prosić obsługę, by przynieśli mu książkę, a nawet wtedy...
Hisui uniósł nieco łeb i spojrzał na spisywany dokument, a za chwilę westchnął cicho i wrócił do swojej zrelaksowanej pozycji. Te literki były tak małe, że czytanie byłoby strasznie niewygodne. A więc najlepiej byłoby znaleźć kogoś, kto sam orientuje się w temacie. Tylko gdzie?
Policjant nie miał do niego więcej pytań, więc zielony mógł swobodnie oddać się rozmyślaniom, jednym uchem tylko słuchając odpowiedzi Tsubasy. Co prawda niebieski jako tako mu się przedstawił, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby lepiej zapamiętać, z kim ma do czynienia. Może się okazać, że to będzie jego najważniejszy znajomy, póki tkwi w ogólnej niepewności, powinien brać pod uwagę wszelkie możliwości.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
W końcu przyszła jego pora na to, aby podał strażnikowi swoje dane, które są potrzebne do wpisania do, o ile to tak można nazwać, dokumentu tożsamości. Tsubasa praktycznie wciąż się zastanawiał, w jaki sposób to wszystko ubrać, aby brzmiało to sensownie i zrozumiale w papierach, które będą go w pewnym sensie opisywać, a przynajmniej częściowo. Ciągle rozmyślał w jaki sposób opowiedzieć o tym, skąd dokładnie pochodzi jeżeli mowa o kontynent, państwo czy miasto w jego świecie... no właśnie, ciężko było to stwierdzić na aktualną chwilę - od kiedy posiada możliwość przemiany w smoka oraz częściej praktycznie korzysta z niej niż z ludzkiej, stwierdził, że zacznie mieszkać tak samo jak te istoty, czyli w jaskiniach. Co zabawne, jego mieszkanko się zdecydowanie różniło od innych fantastycznych gadów, bo nie było zapchane po brzegi skarbami, a... meblami jak u ludzi. Tak, meblami, które praktycznie pomagały mu przechowywać rzeczy z jego podróży.
Tsubasa w końcu potrząsnął krótko głową przerywając tym samym swoje zamyślenie i spojrzał na strażnika, który wciąż oczekiwał od niego odpowiedzi. Wolał nie zwlekać za bardzo już z odpowiedzią - gdyby to zrobił, osoba oczekująca danych od niebieskiego mogłaby zacząć się niecierpliwić, a tym samym denerwować, co w ostateczności mogłoby się źle skończyć. Dodatkowo byłoby to niekulturalne ze strony Tsubasy, który traktuje większość istot z szacunkiem i jest dobrze wychowany.
- Mam nadzieję, że moje imię, które zaraz Panu podam nie będzie stanowiło problemu w jego zapisaniu. - w końcu odparł - Tsubasa. Nie mam także żadnego nazwiska jak smok, który podawał dane o sobie wcześniej. - po tych słowach westchnął - Co do pochodzenia ciężko mi określić. W swoim świecie żyje na środku jednego z większych kontynentów w jednej z jaskiń, która wyglądem może przypominać rodzaj mieszkania ze względu na meble.
Miał nadzieję, że takie informacje wystarczą strażnikowi, i że nie będzie musiał podawać dodatkowych treści. Dalej było mu ciężko podać dane dotyczące miejsca, w którym żyje, ponieważ mało przebywał w nim - dość często latał po świecie.
Zastanawiało go też, czy ogólnie ktoś ze słuchających zdziwi się na kwestię związaną z tym, iż jego miejsce zamieszkania to jaskinia z meblami jak u ludzi - było to dla niego już normalna rzecz, jednakże wciąż czuł lekkie zdziwienie, że żyje w takiego rodzaju nietypowego domu.
Offline
Na szczęście Bruno przewidział, że Damon może coś palnąć - w końcu znał go już dość długi czas - dlatego też gdy tylko wyszedł na zewnątrz, upewnił się, że drzwi są zamknięte. Tak, żeby nie było potem jakichś problemów. Jaszczur wyszczerzył kiełki, słysząc słowa przyjaciela.
-Chodźmy do mnie, to przy okazji dam ci potrzebne rzeczy.- Smok wstał, pilnując przy okazji tego, aby Damon nie spadł z jego grzbietu. Ostrożnie się wyprostował, i ruszył przed siebie. -Ta, typowo. Zadowolony ale nie do końca. Musiał obmarudzić swoje klasycznie, no.- Bruno westchnął, po czym ruszył w stronę swojego domu powoli.-Jesteś głodny? Właściwie pora taka typowo obiadowa...- Smok zamyślił się na chwilę. Wcześniej o tym nie pomyślał, ale... Był głodny. Na szczęście miał jakieś jedzenie w domu, ale cały dzień był tak skupiony na zadaniu dostarczenia paczek, że właściwie od rana nie zjadł nic konkretnego.
Offline
Będąc już na grzbiecie Bruna Damon mocno chwycił za jego sierść żeby przypadkiem nie spaść. Poruszył się śmiesznie żeby było wygodniej. Słysząc o jedzeniu przypomniał sobie że nic nie jadł od rana i jak bardzo jest głodny. Z powodu odprowadzenia Hisui’ego i Tsubasy na posterunek nie zdążył nic konkretnego zjeść. Pomyślał o tym wielkim kurczaku w jego lodówce…
- W sumie to tak… Przez ten chaos z tymi dwoma w ogóle nic nie jadłem. – Wypowiedział na głos swoje rozmyślania w odpowiedzi. – Nie mogłem się już dzielić z nimi żarciem bo już w ogóle nie miałbym co jeść.
Ostatnie stwierdzenie powiedział z wyraźną niechęcią. Nie lubił tak traktować gości po prostu, ale z drugiej strony też musiał coś jeść. Wada posiadania o wiele większych gości od ciebie. Takie wielkoludy pewnie by musiały zjeść takie 3 Damony żeby się najeść. O tyle dobrze że Tsubasa aż taki duży nie był. Z takim to łatwiej.
- Pamiętam jak jeszcze byłem z moim byłym. Cały czas miałem problem z brakami żarcia bo taki wielki był. Muszę se w końcu znaleźć faceta podobnych rozmiarów. – Smok skrzywił się na wspomnienie. Tęsknił za nim ale to było problematyczne. Rzadko kiedy w ogóle widywał smoki jego rozmiarów.
Offline
Strażnik wpatrzył się w Tsubasę, i zanotował jego imię na karcie, jednakże słysząc dalszy opis miejsca, uniósł lekko jedną z brwi.
-Nie mógłby Pan określić tego jakoś bardziej dokładnie? Kontynent nie ma może jakiejś nazwy?-Mężczyzna nie był pewny, czy może tak o, po prostu wpisać w karcie "duży kontynent, jaskinia z meblami". Wydawało mu się, że mimo wszystko to by nie przeszło u przełożonych... Już i tak akceptowali dużo dziwności do bazy danych, chyba szlag by ich trafił gdyby wrzucił taki zapis do akt. Jeśli smok nie będzie umiał określić dalszych detali... Trudno, coś będą musieli wymyślić.
Bruno przyspieszył kroku, czując jak Damon chwyta się jego sierści. Wsłuchiwał się w jego słowa, idąc w stronę własnego mieszkania.
-No widzisz, to akurat będziemy mieć razem bardzo późne śniadanie.-Stwierdził, po czym wyszedł na główną ulicę, tylko po to, żeby zaraz skierować się trochę w bok. Byli już dość niedaleko.
-Mmm.. No, rozumiem, rozumiem. Ale jak jesteś w takiej sytuacji, to myślę, że nie powinieneś sprowadzać gości do domu, wiesz... Gościnność gościnnością, ale no.- Bruno westchnął cicho. A potem poruszył uchem, słysząc następne słowa Damona. Jego były... No tak, pamiętał typa. Dość duży, muskularny samiec, w sumie nawet wydawał się być miły, chociaż Bruno odnosił wrażenie, że gość miał taką energię, jakby chciał zarywać do każdego samca w promieniu 100 metrów. Ale może to tylko pozory? Jaszczur aż tak nie zagłębiał się w poznawanie samca, jednak Damon był kilka razy wraz ze swoim chłopakiem w jego domu, także Bruno miał okazję zamienić z nim kilka słów.
-Ta, pamiętam. Jak wtedy wpadliście na kolację i zeżarł prawie wszystko.- Bruno wyszczerzył kiełki w czymś w rodzaju uśmieszku. Wtedy tamta sytuacja wydawała się niezręczna, ale po upływie czasu właściwie było to wszystko śmieszne.
Brązowy przyspieszył tempa, bo jego dom - a właściwie sklep połączony z domem - był już na horyzoncie.
//zt//
Offline
No i klops. Wychodzi na to, że strażnikowi nie wystarczyły te informacje, które Tsubasa mu podał i poprosił tym samym o podane bardziej dokładnych informacji... a miał już nadzieję, że sprawę papierkowo-dokumentową będzie mieć za sobą, no cóż.
- Ciężko mi będzie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ w świecie, z którego pochodzę dość często podróżuje załatwiając pewne sprawy... - po tych słowach westchnął i zaczął się zastanawiać, czy może gdzieś aby nie przypadkiem usłyszał nazwę kontynentu, na którym żył, zanim trafił tutaj i utkwił na aktualną chwilę. Przez chwilę mu nic nie wpadało do głowy, aż do pewnej chwili, kiedy go w końcu olśniło, a raczej przypomniało mu się, jaką nazwę miał jego kontynent.
- O ile mnie pamięć nie myli, to nazwa kontynentu, z którego pochodzę brzmiała Eurdra. Ponoć w przeszłości brzmiała ona inaczej, ale ze względu na to, że doszło do spotkania tam ze smokami i nawiązania z nimi więzi to zmieniono jej nazwę, aby tym samym pokazać, że to jest wspólna kraina tych obu istot.
Praktycznie, w jego świecie istniały właśnie te fantastyczne stworzenia. Może nie było ich zbyt wiele jak prawdopodobnie tutaj, ale kontynent, na którym żył było ich właściwie najwięcej. Spotkał podczas swoich przygód różne miejsca, ale to właśnie tu na Eurdrze spotkał najwięcej smoków.
Jednakże zdarzyło mu się, że trafił na wyspę, która była przepełniona jedynie smokami o różnych żywiołach natury, gdzie musiał sprostać wielu wyzwaniom i problemom jakie się na niej działy - to walka z ciemnymi mocami opętującym wyspę, to spór między kolonią tamtejszych ludzi i mieszkających na tej wyspie smoków... po prostu dużo rzeczy się tam działo, a historię tych wydarzeń Tsubasa czasem miło wspomina, nawet jeśli dochodziło tam w pewnych momentach do niezbyt miłych sytuacji. Wydawać by się mogło, że to miejsce ciągle go przyciągało - odnosił wrażenie, że ta wyspa wciąż miała w sobie jakiś rąbek tajemnicy, prawdopodobnie coś, co może i mogłoby mu wyjaśnić do końca pochodzenie bransoletki, którą odnalazł, czy też innych niewyjaśnionych do tej pory kwestii.
Wracając jednak do aktualnej chwili niebieski miał nadzieję, że ta odpowiedź, której udzielił będzie już na tyle wystarczająca, aby mogli w końcu po tak długim już w sumie okresie czasu jaki czeka on z Hisuim otrzymać może jakąś pomoc. Nie ukrywał też w sumie, że chciałby już praktycznie wyjść z tego miasta i na własną rękę podróżować, aby odkryć co tak właściwie się znajduje w świecie, do którego trafił. Pomimo iż by mógł się zapytać jeszcze o kwestię z portalami, tak wolał tego nie robić, bo prawdopodobnie zostałby znowu odesłany do biblioteki - dlatego też wpierw postara się sprawdzić samemu, czy może nie ma innej możliwości powrotu do domu, możliwości, która nie wymagała by pomocy od innych za określoną cenę.
Offline
Mężczyzna, najwyraźniej usatysfakcjonowany odpowiedzią smoka, wpisał informację o kontynencie do odpowiedniej rubryki. Potem złożył ładnie obie kartki, i włożył je do torby.
-Dobrze... To by było w sumie na tyle. -Podrapał się po brodzie.-To teraz skoczę tylko po torby dla Państwa, i będą Panowie wolni. Proszę tu chwilę poczekać, dobrze?-Powiedział mężczyzna, po czym szybko obrócił się na pięcie i wszedł dziarskim krokiem do komisariatu, tylko po to, żeby po kilku minutach wyłonić się z jego czeluści niosąc dwa pakunki w rękach.
-Wydaje mi się, że przy Pana wielkości to nie starczy na długo...-Powiedział, patrząc na Hisuiego.-...Ale właściwie teraz ręce do pracy potrzebne są wszędzie, więc ze znalezieniem kogoś, kto Pana utrzyma, nie powinno być problemu.- Mówiąc to, strażnik postawił przed smokami dwie torby.
Offline
Siedział i przysłuchiwał się tłumaczeniom Tsubasy o tym, jakie problemy sprawiało mu określenie swojego pochodzenia. Zielony nie odzywał się, ale było to dla niego dziwne. Nie wiedzieć, skąd się przybyło albo gdzie się mieszka, nawet tylko czasowo, nie mieściło mu się to trochę w głowie. To było nieodpowiednie. Lekceważące dla domu i przodków. Takie rzeczy wiedziały nawet dzieci, chyba że w ogóle nie nauczyły się mówić, a teraz Hisui miał przed sobą dorosłego smoka, który... chyba nie przywiązywał wagi do takich informacji? To haniebne.
Ostatecznie jednak przypomniał sobie przynajmniej krainę... kontynent. Chyba o to chodziło? Nie był pewien, ale chyba tak. W każdym razie policjant poszedł po pakunki dla nich, na których widok Hisui znieruchomiał na moment. Co. On. Miał. Z. Tym. Zrobić. To znaczy wiedział, czym jest torba i tak dalej, to były rzeczy, po które tu przyszli i pewnie się przydadzą, ale... Nie wyobrażał sobie noszenia tego ze sobą wszędzie, no bo jak. Ucha były duże, ale i tak trochę małe, a on nie miał nawet skrzydła, o które mógłby to zaczepić. Miał rogi.
Potrząsnął lekko głową, nie, tego nie zrobi. W każdym razie spojrzał na człowieka i lekko pochylił łeb.
— Dziękuję, policjant-san — odparł i na chwilę jeszcze zatrzymał myśli nad jego słowami. Utrzymać? Chyba nie do końca rozumiał, ale miał to, czego potrzebował. Chyba. — Nie będę zajmować więcej czasu... — Przeniósł wzrok na Tsubasę. — Do zobaczenia — rzucił i dopiero wtedy chwycił torbę i odwrócił swoją przednią część w stronę ulicy. Powoli rozwinął swoje zwoje, starając się nie potrącić nikogo przy tym, wygiął grzbiet w jeszcze większy łuk, niż robią to koty, a potem ruszył drogą w stronę mniej więcej południowo zachodnią.
z.t.
Ostatnio edytowany przez Hisui Tengoku (2022-11-03 21:17:18)
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Niebieski na słowa strażnika uśmiechnął się i kiwnął głową. Cieszył go fakt, że to, co podał w końcu wystarczyło, żeby mogli przejść w sumie do kolejnej rzeczy związanej z otrzymaniem wsparcia, o którym to Damon wspominał już jakiś czas temu.
Praktycznie to zaczynał się już odrobinę niecierpliwić - sprawy papierkowe uniemożliwiały zbytnio otrzymania jakiejkolwiek pomocy od strony komisariatu. Wiedział, że kwestia dokonywania spisu istot, które pojawiły się w tej krainie i przybyły tutaj lub też mieszkają nawet jest także ważna, ale niebieski zaczynał mieć powoli już dość siedzenia w tym miejscu, chciał już opuścić ten rynek i miasto, aby na własną rękę (lub łapę) zwiedzić tą krainę i w końcu podjąć decyzję dotyczącą dołączenia do Kirtanu lub Medevaru. Sęk w tym, że musi właśnie co do tego ostatniego zaznajomić się z tym, co obie strony o sobie mają do powiedzenia.
Gdy tylko strażnik wrócił z pakunkami w rękach - Tsubasa widząc je był lekko zaskoczony, ponieważ wyglądem odrobinę przypominały jego sakwę, z którą czasem podróżuje i przechowuje w niej różne przydatne rzeczy.
- Dziękuję. - odparł krótko. Nie chciał już za bardzo prowadzić dalszej rozmowy, bo i tak już nie miała sensu oraz nic by nie przyniosła. Po tych słowach wziął pakunek i nałożył go na siebie jakby to była po prostu zwykła torba na ramię. Spojrzał na Hisuiego, który akurat w tej samej chwili zaczął się z nim żegnać i wyruszać swoją drogą.
Żegnaj Hisui. Może się jeszcze kiedyś spotkamy w tej krainie... - odparł w myślach i kiwnął głową na znak, że też go żegna.
Kiedyś każdy z nas musi pójść w swoją stronę. Odejść od grupy na jakiś czas, aby poczuć się wolnym. Doskonale to rozumiem. - po tych przemyśleniach westchnął i spojrzał ostatni raz na tą chwilę na komisariat policji - Może kiedyś jeszcze tutaj zajrzę, jeżeli podejmę decyzję o dołączeniu do tej strony konfliktu. Na razie muszę się zapoznać z tym wszystkim co tutaj jest.
Po tych przemyśleniach rozejrzał się jeszcze ostatni raz po okolicy, a następnie udał się w swoją stronę do najbliższego wyjścia z rynku, a tym samym i z miasta.
Czas odbyć następną podróż...
// z.t. //
Offline
Damon skrycie ucieszył się na darmowe żarcie i tyle że nie musiał za nie płacić. Końcówka tygodnia i niedługo dożyje do kolejnej wypłaty. Uśmiechnął się pod nosem.
Na drugą odpowiedź Damon nie wiedział czy odpowiadać. Już często narzekał na swoją ckliwą historię o byciu bezdomnym i chęci pomocy wszystkim których spotkał podobny los. Miał słabość do tego tematu na pewno. Przed Hisuim i Tsubasą zdarzyło mu się tak utrzymywać przez chwilę innego swojego byłego… Który go szybko zostawił jak udało mu się dorobić. Smok westchnął na uszczypliwe wspomnienie. Nieważne ile próbował cały czas mu nie wychodziło. Nie trafiał na odpowiednie osoby.
Kiedy Bruno wspomniał o jego ostatnim byłym to się roześmiał. Tak, u niego też tak często robił ale o tyle był w porządku że oddawał mu kasę za jedzenie. Wiedział że nie może sobie pozwolić na takie wykarmianie gada większego od siebie.
- No wiesz jak to jest z tymi dużymi. Jedliby i jedli. – Odpowiedział roześmiany. – Szkoda że ze mną zerwał.
Ostatnie stwierdzenie mruknął pod nosem, prawie słyszalnie. Facet był fantastyczny. Damon rzadko kiedy żałował swoich relacji, ale ta była specjalna dla niego. Ciężko mu było przeżyć jej koniec.
[ Z.T. ]
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3
[ Wygenerowano w 0.240 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 8.21 MB (Maksimum: 8.67 MB) ]