Nie jesteś zalogowany na forum.
Mały budyneczek znajdujący się gdzieś w lesie. Stanowi on punkt orientacyjny, oraz swoistą barierę, pokazującą, gdzie mniej więcej kończy się bezpieczna strefa lasu. Kiedyś używany przez żołnierzy, po wojnie opuszczony i zarośnięty, stanowi swoiste świadectwo obecności ludzi w tym rejonie.
Offline
Boże, Damon aż nie był w stanie uwierzyć ile przeszedł. Jego tylne łapy powoli zaczynały już odmawiać posłuszeństwa i strasznie boleć. Westchnął przeciągle wykończony. Nigdy w życiu by się tak nie pałętał gdyby to nie była sprawa nie cierpiąca zwłoki. Zapasy mu się skończyły, bardzo ważne zapasy. Przystanął niedaleko jakiegoś budynku i się rozejrzał. Dawno już nie był na polowaniach, więc trochę już zapomniał gdzie samodzielnie szukać.
Eh... Jednak nie wytrzyma. Przysiadł na ziemi lekko zrezygnowany. Był tak podekscytowany tą wycieczką że w sumie nie pomyślał jak BARDZO daleko zaszedł. Miał nadzieję że to nie jest już teren Kirtanu. Z tego co pamiętał to jakiś tam budynek właśnie pokazywał gdzie kończyło się terytorium Medevaru. Jeszcze by mu brakowało żeby półgłówki z jego starego zamieszkania go tu znalazły. Wzdrygnął się. Nie chciał zostać obiadem jakiegoś smoka. Co by się stało z jego salonem fryzjerskim? Parę miesięcy temu już miał takie spotkanie bo znowu się zapomniał gdzie idzie. Nie należało one do najprzyjemniejszych.
Offline
Ich podróż mijała spokojnie, choć nie dało się nie zauważyć, że Hisui coraz mocniej preferował niewymagające szybowanie. Zabawnie to swoją drogą wyglądało, wygięty w delikatne S, którego łuki przesuwały mu się przez ciało, trochę zesztywniały apatycznie płynął w powietrzu, jakby unosił się na wodzie. Trochę jak szybujące węże z tropikalnych rejonów, lecz znacznie spokojniej. Przed lądowaniem powstrzymywało go morze gęstych drzew w dole pod nimi. Nie bardzo miał ochotę się z nimi mierzyć, bo czuł, że to by była porażka na całej linii, a nie trzeba mu kolejnych siniaków.
— Wiesz, nigdy jeszcze nie widziałem smoka ze skrzydłami... Jak jest na zachodzie? — zapytał Tsubasy, kierując na niego zaciekawione spojrzenie. Nigdy nie był w takich rejonach, chyba nawet nie umiał sobie tego sensownie wyobrazić.
W końcu ich oczom rzuciło się coś nowego, przecinka w drzewach, którą biegła droga i kończyła się w lesie. Wystarczy. Gad zniżył lot, zanurzając się między dwie ściany lasu, a potem zakręcił raptownie, opadając na ziemię wąską spiralą. Wpierw przednie łapy trochę niezgrabnie uderzyły o grunt, potem tylne, a on sam musiał jeszcze chwilę poświęcić na złapanie równowagi. Chciał coś powiedzieć, ale podniósłszy wzrok, natrafił nim na dziwaczny budynek. To znaczy wydawał się zwyczajny, ale zarazem było w nim coś obcego. Hisui podszedł kilka kroków, by przyjrzeć się tej ciężkiej i mało wyszukanej konstrukcji. Może właściciela nie było stać na więcej? Z drugiej strony obecność ludzi była dobrą wróżbą.
Obejrzał się na Tsubasę, nie bardzo wiedząc, czy zna to miejsce, czy powinni po prostu rozejrzeć się za właścicielem, choć sama chata też wyglądała na strasznie zaniedbaną, więc równie dobrze mogli nikogo nie znaleźć. Z tego wszystkiego zupełnie nie zauważył kolejnej niedużej istoty w okolicy, a która dopiero teraz rzuciła mu się w oczy. Kolejny mały ludzki smok? Więc do takiej krainy trafił? Może to jego dom... W takim wypadku wpakowali mu się prosto na podwórze, trochę niezręcznie.
— Uhm... — Nie bardzo wiedział, co z tym zrobić i czuł się na tyle zmęczony życiem, że tylko cofnął się ze dwa kroki. — Wybacz, szukamy schronienia... — rzucił w końcu trochę niepewnie.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Tsubasa dalej zachowywał bezpieczny dystans od Hisuiego, aby nie zderzyć się z nim przylatując tutaj. Tym sposobem miał również okazję zobaczyć, w jaki sposób właśnie smoki pochodzące ze wschodu potrafią latać, a raczej to szybować w powietrzu. Był w sumie zaskoczony tym jak ten zielono-biały gad potrafi to wszystko robić, a przy okazji całkiem miło się obserwowało to wszystko.
Całe to obserwowanie przerwało mu pytanie, które zadał mu Hisui, który w tej chwili spojrzał na niego z ciekawością przy tym. Jednakże zanim miał udzielić odpowiedzi - Tengoku już zaczął lądować w miejscu, które wydawało się nawet bezpiecznie i dla samego Tsubasy.
Zniżył lot i wylądował niedaleko od zielono-białego. Nie zwrócił za bardzo uwagi na to, że jest tu oprócz nich ktoś jeszcze. On także przy okazji zauważył występującą tu starą z wyglądu i opuszczoną leśniczówkę. W świecie, gdzie Tsubasa żyje występował również takie konstrukcje, więc to dla nie było niczym nowym. On w przeciwieństwie do Hisuiego od razu stwierdził, że właściciel już prawdopodobnie dawno ją opuścił patrząc na jej aktualny stan.
W trakcie spoglądania na ten budynek zapomniał na chwilę po co tu przybył - próbował sobie przypomnieć, kiedy to ostatnio widział taką leśniczówkę. Jednakże chwilę później się oprzytomniał i rozejrzał się. Te tereny były zdecydowanie bardziej zielone i występowały tutaj żywe drzewa. Ten widok wywołał uśmiech na pysku.
Na reszcie będę mógł odpocząć sobie pod jednym z drzew. - pomyślał - Tęskniłem za tym uczuciem.
Jednakże w trakcie dalszego się rozglądania Tsubasa także jak i Hisui zauważył obecność innego smoka... smoka, który co śmieszniejsze miał podobną posturę do niebieskiego, ale był nieco niższy od niego. W tym wszystkim także usłyszał to, co zielono-biały gad powiedział do istoty, która już tu najwidoczniej była od dłuższej chwili. Na razie nie chciał brać udziału w dyskusji - wolał poczekać na to, w jakim stopniu się ta cała sytuacja rozwinie.
Offline
Damon nie miał pewności ile już tak siedział. Był tak wykończony że zamyślił się nad bzdurnymi tematami. Myślał jak bardzo chciał już załatwić co miał załatwić, wrócić do domu i coś zjeść. Do tego myślał nad tym sporym klientem który go niedługo odwiedzi, będzie musiał się odpowiednio przygotować... Smok mrugnął ospale zanim usłyszał jakieś dźwięki. Jakieś podejrzane dźwięki. O nie.
Oprzytomniając zauważył ze sporym opóźnieniem jak gigantyczny smok ląduje niedaleko niego, a zaraz potem... kolejny. Wybałuszył oczy. No tak... Za daleko poszedł. Teraz umrze i zostanie obiadem jakichś idiotów z Kirtanu, bożebożebożebożebożeboże. Następne wydarzenia poleciały już z automatu. Damon z paniki aż podskoczył do góry, a jego futro najeżyło się Wydał z siebie dziwny bardzo piskliwy odgłos. Jeszcze co gorsza większy smok coś do niego powiedział, Damon już jednak nie był w stanie zrozumieć co ten do niego mówi z natłoku emocji. Poderwał się do ucieczki przy tym się wywracając. Niezgrabnie zaczął biec ile miał sił w swoich krótkich nóżkach słabo przystosowanych do biegu na dwóch łapach. Skierował się w stronę leśniczówki która mogłaby minimalnie mu dać schronienie. Wparował do niej pośpiesznie zamykając za sobą drzwi. No i co teraz, co teraz...
- Nie dam się zjeść! - Wykrzyknął w panice, jego głos się łamał z emocji. Całym ciałem przyparł się do drzwi gdyby przypadkiem ten mniejszy nie chciał tu wparować i go dobić. Rozejrzał się po chatce za jakąkolwiek bronią, ale oczywiście że nic nie było! Mógłby skorzystać ze swojego ognia, ale to by nic nie dało. Zresztą kiedy go używał...? Damon się już tylko modlić że nie zginie tutaj i teraz. Kto się zaopiekuję jego zakładem jak będzie po nim?
Offline
Ten dźwięk z jego małego gardła i cała reakcja zjeżyły futro Hisuiego, który stanął jak wryty i nie bardzo wiedział, co ma zrobić z uciekającym stworzeniem. Znaczy smokiem, tak, nie powinien o tym zapominać. Patrzył za nim i aż drgnął, kiedy ten wyłożył się na ziemię, by znowu poderwać i czmychnąć do chary. Nie tego się spodziewał. Już chyba prędzej, że szary zacznie na nich naskakiwać niczym mały piesek, przynajmniej wiedziałby i rozumiał na czym stoi, teraz zaś nie bardzo pojmował, skąd ta reakcja. A może to po prostu z Tsubasą było inaczej niż wszystkimi?
Zerknął pytająco na niebieskiego towarzysza, ale nie odezwał się, a tylko podszedł do drzwi zapuszczonego domu. Nie jakoś strasznie blisko, nie chciał prowokować nieznajomego do ataku, o ile ten w ogóle byłby do tego zdolny. Z drugiej strony w panice robi się różne rzeczy.
Już chciał się odezwać, kiedy na słowa małego aż cofnął łeb w zdziwieniu.
— Zjeść? Po co miałbym cię zjadać? — rzucił i rozejrzał się za jakimś oknem. — Nie jestem kanibalem... — Choć może okno to zły pomysł. Po prostu położył się przed chatką, co swoją drogą było ulgą dla obolałych mięśni. — Zresztą, to niegodne. Mam na imię Hisui Tengoku... — Zerknął na niebieskiego i znów na drzwi. — A to Tsubasa. Tylko tędy przechodzimy... — Nie wiedział, co jeszcze mógłby dodać, ani w jaką część z tego wszystkiego tamten zechce uwierzyć, ale z drugiej strony nawet jeśli w nic, to nie chciało mu się teraz wstawać. Zdecydowanie nie.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Reakcja nieznanego gada i jego pisk wybiły Tsubasę mocno z tropu. Czuł się odrobinę rozkojarzony tym wszystkim, co ten smok mniejszy od niego zrobił. Można by rzec, że praktycznie nawet nie spodziewał się takiego obrotu spraw - Hisui przecież starał się na spokojnie się do niego odzywać i zachować przy tym w miarę kulturalnie, ale najwidoczniej coś poszło nie tak.
I do tego wszystkiego jeszcze informacja, że nie da się zjeść... To już brzmiało dość absurdalnie - Tsubasa przecież nie jest kanibalem, ba, nawet on nie toleruje tego typu diety. Jednakże po części rozumiał czemu tak ten smok co tu był przed nimi tak zareagował. No i ta ucieczka Damona do znajdującej się tutaj starej leśniczówki chyba nie była zbyt dobrym pomysłem według niebieskiego, ale lepsze to niż nic.
Prawdopodobnie albo to rozmiar Hisuiego go przeraził i dlatego tak zareagował, albo to, że przybyliśmy tutaj we dwójkę...
Oczywiście wysłuchał także to, co Tengoku odpowiedział na reakcję smoka, który uciekł w panice schował się w budynku. Doceniał to, co powiedział, tak samo jak fakt, iż niebieski nie musi już się przedstawiać także. Jednakże musiał też dodać coś w kwestii tego, że nie zjada innych smoków, bo prawdopodobnie ten chowający się stwierdzi, że Tsubasa jest tutaj właśnie kanibalem.
- Ja to nawet nie zjadam innych smoków, a w dodatku nie toleruję kanibalizmu. - odparł po chwili ciszy jaka nastąpiła po wypowiedzi zielono-białego smoka - Poza tym, jak już Hisui wspomniał, my tylko tędy przechodzimy i szukamy w pewnym sensie schronienia.
Cała ta akcja była dla niego czymś dość nietypowym akurat - nie spodziewał się, że w tym kierunku się to rozwinie.
Offline
Smok zmęczony napieraniem do drzwi opuścił się na ziemi siadając tyłkiem na podłodze. Jego nogi strasznie drżały od natłoku stresu. Rozsądek zaczął powoli do niego wracać szczególnie kiedy usłyszał słowa wyjaśnienia od dwóch nieznajomych smoków. Zdecydowanie niespodziewane spotkanie z dwoma obcymi smokami do tego dużo większymi od niego nie wpłynęło dobrze na jego reakcję. Już raz za daleko zawędrował i nie skończyło się to dla niego dobrze. W tej sytuacji jednak raczej napastnicy nie witaliby się z nim czy podawali swoich imion.
Damon odetchnął. Drżącymi łapami poczołgał się pod okno przylegając do ziemi by ci go nie widzieli. Ostrożnie wyjrzał przez okno łypiąc jednym okiem. Rzucił szybkim okiem w kierunku nowopoznanych smoków. Jego zainteresowanie przykuł szczególnie ten niebieski, Tsubasa chyba. Nigdy, absolutnie nigdy nie widział smoka takiej budowy jak on. Wyglądał wręcz jak człowiek któremu doczepiono głowę gada. Może to jakiś mutant? Takie smoki na pewno nie są w Kirtanie. Ciekawość dała górze i wyjrzał całkowicie żeby móc jeszcze lepiej się przyjrzeć. Na jego pysku pojawiło się zaciekawienie wymieszane z podejrzliwością, a uszy położył nisko. Przeniósł wzrok na Hisui'ego.
- Skoro szukacie schronienia to skąd jesteście?! - Rzucił to trochę za bardzo oskarżycielsko niż planował. Wciąż jeszcze nie czuł się pewnie przy tych gadzinach. Postanowił zaczekać z przedstawieniem się kiedy ci wyjaśnią swoje pochodzenie.
Offline
Przeniósł wzrok na Tsubasę, kiedy ten również zaczął wyjaśniać swoje stanowisko i cały ten ich prywatny mały chaos. Może nie było to wiele, ale cieszyło go, że towarzysz potwierdził jego słowa. Może tym sposobem szybciej dojdą do porozumienia, o ile mały zacznie słuchać zamiast panikować. Dla wychowanego w dość stoickiej kulturze Hisuiego to było wyjątkowo dziwne podejście do obcych.
Wodził wzrokiem po chacie, kątem oka wychwytując ruch w oknie, ale nie zareagował na to. Nie chciał znowu przepłoszyć szarego, jeśli ten pragnął być jeszcze poza widokiem, to niech sobie myśli, że tak właśnie jest. Skupił się znowu na drzwiach, jednak oskarżycielskie pytanie kazało mu jednak spojrzeć na okno ze zdziwieniem wymalowanym na pysku.
— Na pewno nie stąd... — odparł bez namysłu i westchnął cicho, przerzucając długi ogon na nowe miejsce na ziemi. — W jednej chwili byłem w mojej wiosce ogarniętej wojną z wrogim królestwem, a w drugiej leżałem na jakimś leśnym pobojowisku... — Umilkł na moment, bo pewna dziwna myśl zawitała mu do głowy, ale szybko uznał ją za zbyt abstrakcyjną. — Nie znam tych ziem i nie wiem, którędy powinienem wracać do domu... — Zbłądzić wzrokiem na ziemię w z frustracją z tego wszystkiego. — Pewnie gdzieś na wschód, ale... Na pewno nie teraz. I zgaduję, że nazwa Myoto albo Sakuru niczego ci nie mówi — dodał, spoglądając znów na okno w poszukiwaniu małego smoka.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Tsubasa wysłuchiwał dalszej części dyskusji w ciszy. Nie chciał na razie brać udziału w dalszej dyskusji, dopóki inne istoty, które są tutaj oprócz niego się nie wypowiedzą - chciał zachować się kulturalnie i unikać wcinania się w czyjąś wypowiedź, kiedy to stworzenie coś mówi.
Oczywiście niebieski smok wciąż nie znał tych miejsc, o których wspomniał Tengoku. Znał tylko jedno z nich z nazwy, ponieważ gdy pierwszy raz się spotkali już o nim mówił. Nie wspomniał natomiast, że jego wioska jest ogarnięta wojną - to było coś, co Tsubasę w sumie zaskoczyło.
W międzyczasie też znowu się rozejrzał po całym tym miejscu, do którego trafił z Hisuim pewien czas temu - szukał odpowiedniego miejsca, a raczej drzewa, pod którym będzie mógł odpocząć po tym, co sam przeżył jeszcze przed przybyciem tutaj, a dokładniej to podróż między wymiarami.
- Ciężko powiedzieć skąd pochodzę... - odparł po chwili ciszy spoglądając ponownie w kierunku opuszczonej leśniczówki, w której dalej ukrywał się szary smok, nie zwracał za bardzo uwagi na to, że przez pewną chwilę go obserwował - Ale tak jak już Hisui wspomniał - na pewno nie stąd.
Na chwilę zamilkł i się zaczął zastanawiać, w jaki sposób ma wyjaśnić, w jaki sposób niebieski tu trafił. Ba, musiałby wytłumaczyć nie tylko temu, co się ukrywa w opuszczonym budynku, ale i również Hisuiemu, ponieważ ten zielono-biały smok także nie do końca wiedział skąd pochodzi.
- Powiem to tak - trafiłem tutaj przypadkowo. Nie pochodzę nawet o ile można to nazwać z tego świata. - powiedział po dłuższej chwili namysłu - Jakiś dziwny portal wessał mnie, wypluł tutaj na tą krainę i praktycznie nie mam za bardzo pojęcia, gdzie ja się znajduję.
Starał się jak mógł skrócić najbardziej to, przez co przeszedł nie wchodząc w szczegóły. Nie chciał nikogo z tej dwójki męczyć tutaj tym, co się tak dokładnie wydarzyło jeśli mowa o kwestię tego portalu przenoszącego między światami - nawet dla samego Tsubasy był to dość męczący wątek.
Ostatnio edytowany przez Tsubasa (2022-03-12 16:23:43)
Offline
Damon wysłuchał obydwóch smoków z tą samą podejrzliwością wypisaną na pysku. Słysząc jednak ich wersję historii zaczęło mu się coś przypominać. Zdarzyło mu się słyszeć o plotkach mądrali z wyższych sfer Medevaru i ich zabawy z portalami między wymiarowymi. Początkowo nie brał to na serio pomimo że interesowały go takie rzeczy. Nigdy zresztą nie spotkał osoby która mogłaby być ofiarą takowych portali. Mógł być jednak pewny że jednak te obce smoki nie zrobią mu krzywdy. Takich historii to nie mogli wymyślić, no chyba że się upili. Nabierając pewności siebie wyszedł z chaty. Przystanął wciąż zachowując dystans.
- Aaaa... To pewnie jesteście ofiarami tych... portali co kujony ponoć robili w moim mieście. - Wypowiedział swoje myśli na głos. Jego głos wciąż był niepewny ale już mniej groźny. Chociaż smok jego rozmiarów raczej nie wydawał się groźny dla osobników większych rozmiarów. - Nie wiem co to Myoto czy Sakuru, ale raczej nie jesteście już na swoim podwórku jak ten niebieski gada.
Smok zastanowił się na chwilę po swojej wypowiedzi. Wyszło durne nieporozumienie tylko dlatego że spanikował. Jednak strasznie się bał zachodzić tak daleko szczególnie po ostatnim... wypadku. Nigdy by nie zaszedł tak daleko gdyby to była absolutna konieczność. Spojrzał na ziemię, po czym na smoki.
- Jesteście na granicy Kirtanu i Medevaru, które nie lubią siebie zbytnio. Uznałem że jesteście smokami z Kirtanu, miałem już wpadkę parę miesięcy temu i nie jestem tam lubiany. Ale w sumie patrząc po tym jak... Tsubasa? wygląda to raczej tam nie ma takich smoków. - Smok przestąpił nerwowo z nogi na nogę. - Jeżeli nie wiecie gdzie się zatrzymać możecie ze mną iść do miasta i przenocować na noc u mnie. Wiem jak to jest wylądować znienacka bez dachu nad głową, więc chętnie pomogę.
Damon powoli się już uspokajał. Nienawidził przeżywać takich przygód ani emocji poza strefą swojego komfortu jakim było miasto. Tam przynajmniej mógł się czuć bardziej bezpieczny niż na odludziu w lesie.
- ...A tak przy okazji to Damon jestem. - Mruknął po chwili przypominając sobie że kompletnie zapomniał się przedstawić.
Offline
Przyszła kolej na Tsubasę, by się wypowiedzieć, toteż nie przerywał mu, a tylko słuchał, zaraz też zerkając na niebieskiego. A więc to jednak nie były jego krainy. Właściwie mógł się tego spodziewać, w końcu ten też nie bardzo wiedział, gdzie lecieć, ale z drugiej strony nie musiał znać wszystkiego wokół swego domu, prawda? Jeśli nie wiesz, gdzie jesteś, to nie wiesz też jak daleko, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało. Jednak kolejne jego słowa kazały mu się zastanowić.
— Tego świata... — wymruczał cicho, raczej do siebie niż do któregoś z nich. Ta myśl była dziwna i niepokojąca zarazem. Na swój sposób logiczna, choć nie wiedział, jak ma to rozumieć. Jak to miałoby działać. Podróż do innego świata... Brzmiało abstrakcyjnie, ale jeśli było prawdziwe, to miał poważne kłopoty.
Portal, portal, czy on widział jakiś portal? Nie pamiętał. Chyba. Nie był już pewien, co dokładnie pamięta, to działo się tak szybko...
Jego uwagę odwróciły drzwi, które otworzyły się z lekkim zgrzytem, a w nich stanął szary smok. Dalej pełen nieufności, ale przynajmniej bez paniki. Na jego słowa ślepia Hisuiego poszerzyły się lekko. Więc rzeczywiście coś takiego tu było. To dodawało kolejnych cegiełek do tego scenariusza.
— Nawet tak nie mów... — wymruczał cicho i zbłądził wzrokiem na ziemię między swoimi łapami. Dobrze, spokojnie, wszystko jest pod kontrolą... Przecież on tu umrze.
Jednak szary mówił dalej, co kazało w końcu wrócić myślami do jego słów. Że co jaki Rirtan? Ah, Kirtan, niech będzie. Zielony zakręcił ogon bliżej siebie i starał się nie zgubić wątku przez własne uciekające myśli. A więc Kirtan jest niemiły, dobrze wiedzieć. Zerknął odruchowo na Tsubasę, kiedy padło jego imię. Nie było tam takich, w porządku, więc chyba powinien spodziewać się czegoś podobnego do siebie samego.
— U ciebie? Naprawdę? — Popatrzył na niego zaskoczony, po czym zorientował się, że powinien powiedzieć raczej co innego. — To znaczy... — Tengoku podniósł się i skłonił rogaty łeb. — To zaszczyt, dziękujemy — oświadczył, zaraz podnosząc wzrok na szarego. Kiwnął głową, słysząc jego imię. — Miło mi cię poznać — odparł i właściwie był gotów do drogi, przynajmniej on sam. Spojrzał na Tsubasę z niemym pytaniem i jedyne, co mu pozostało, to czekać, aż ich mały przewodnik ruszy przodem.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Tsubasa na odpowiedź Damona dotyczącą portali i eksperymentujących na nich kujonach jak to nazwał wzruszył jedynie ramionami. Według niebieskiego raczej ten, na który trafił, nie mógł być stworzonych właśnie przez tamtych naukowców - gdyby faktycznie tak było, to wtedy ten portal musiałby być albo bardziej niestabilny albo wręcz przeciwnie, a poza tym... było od niego czuć magiczną aurę - jakby ktoś stworzył go przypadkowo, albo nawet specjalnie. Jednakże Tsubasa na tą chwilę nie miał do tego głowy i nie chciał za bardzo o tym myśleć, ponieważ dalej to źle wspominał.
Pytanie teraz tylko, czy te "kujony" jak to ich ten szary nazwał byliby w stanie odesłać mnie do mojego świata... - pomyślał przez chwilę - Obawiam się jednak, że to nie byłoby takie proste...
W międzyczasie usłyszał też dwie nazwy - Kirtan oraz Medevar. Były dla niego zupełnie obce, ale mógł się jednak domyśleć po słowach Damona, że są to po prostu dwie różne strony konfliktu, co by też tłumaczyło dlaczego las, do którego podczas swojej tutaj przygody trafił był spalony. Nie do końca wiedział jak długo już ten spór trwa, ale wolał jednak się w to nie zagłębiać. Miał w tym wszystkim jednak wrażenie, że prędzej czy później będzie musiał zdecydować, po której stronie konfliktu stanie, ponieważ zachowanie tutaj neutralności nie za bardzo pomoże. Jednakże to nie był dobry czas i miejsce na podejmowanie decyzji, a poza tym, nie do końca wie jakie cele przyświecają obu ze stron.
Na propozycję przenocowania się lekko uśmiechnął - mogło to być w sumie nawet lepsze rozwiązanie od tego, jakie Tsubasa miał w planach. Miał już zamiar kiwnąć głową na zgodę co do tego, jednakże się powstrzymał i zaczął zastanawiać nad kwestią tego, czy Hisui będzie w ogóle w stanie się zmieścić w jego mieszkaniu oraz gdzie tak właściwie znajduje się dom Damona. W tym wszystkim poczuł również wzrok samego zielono-białego smoka na sobie, który czekał właśnie na odpowiedź niebieskiego.
Oczywiście warto też nadmienić fakt, iż słuchał nawet to, co smok przypominający wyglądem gady pochodzące z krain wschodnich miał do powiedzenia.
- Miło mi także Ciebie poznać Damonie... - odprał po dłuższej chwili ciszy jaka nastąpiła - Co do Twojej propozycji przenocowania, to mam akurat pewne pytania - gdzie Ty tak właściwie masz to mieszkanie? Czy jest ono na tyle duże by pomieścić tam naszą tutaj trójkę?
Ciężko mu było podjąć decyzję w momencie, kiedy nie do końca wiedział na co się pisze. Wolał zachować co do tej kwestii ostrożność - nie za bardzo wiedział jeszcze, czy ten dom, w którym Damon mieszka, jest naprawdę bezpieczny oraz czy to nie jakiś podstęp. Niebieski potrafił się bronić w przypadku zagrożenia, ale nie miał pojęcia co z jego "kompanem" (o ile mógł go tak nazwać, bo jeszcze go również nie do końca znał, tak samo jak tego szarego), którym jest Hisui.
Offline
Ewidentnie byli zagubieni, więc zdecydował się pomóc jak tylko mógł. Jego pierwsze dni w mieście też nie były za ciekawe patrząc że przez bardzo długo był po prostu bezdomny. Bardzo ciężko było zacząć nowe życie szczególnie wśród obcego gatunku. W sumie to nawet nie był pewny jak mu się udało tak daleko zajść. Cala sytuacja sprawiła że Damon zapomniał po co się w ogóle tutaj znalazł. Pewnie sobie przypomni dużo później.
Słowa Hisui'ego zapeszyły małego gada. Nie spodziewał się aż takiej wdzięczności czy może doboru słów. Podrapał się po głowie.
- To naprawdę nie jest problem. - Powiedział krótko. Spojrzał na Tsubasę kiedy ten zadał swoje pytanie.
- Mieszkam w mieście po stronie Medevaru, to mój zakład fryzjerski tak właściwie... - Dało się usłyszeć w głosie nutę dumy. - ...Często mam większych klientów więc z miejscem nie ma problemu. Na spokojnie was wszystkich pomieszczę. Mam wolną kanapę dla Tsubasy, a dla Hisui'ego przygotuję poduszki i koc. Tylko koc może być trochę mały.....
Smok zamyślił się na chwilę nad kocem. Miał nadzieję że to dużemu nie będzie przeszkadzało lub będzie zimno. Zapas poduszek miał dla byłego partnera kiedy jeszcze byli razem. Część mieszkalna zakładu w końcu była za mała dla większych smoków dostosowana do wzrostu Damona, więc musiał przygotowywać posłanie tam gdzie wielkoludy się mieściły.
- Jeżeli będzie ci za zimno w nocy to wołaj to postaram się coś jeszcze załatwić. - Zwrócił się do Hisui'ego w końcu. Może się przejmował na zapas niepotrzebnie. Jeszcze nawet nie dotarli do tego domu.
- Czy chcecie już ruszać? Trochę mnie stresuje stanie tyle na granicy... - Drugie zdanie wypowiedział ciszej. Nie było to kłamstwo. Miał dość już wrażeń jak na jeden dzień.
Offline
Popatrzył na Tsubasę, bo chyba nawet nie pomyślał nad takim pytaniem. No bo przecież Damon ich widział, prawda? Założył po prostu, że skoro ich zaprasza, to ma taką możliwość, robienie takich rzeczy tylko z grzeczności wyszłoby dość niezręcznie... Choć podobno liczą się chęci, może o tym też powinien pamiętać.
Jego złote ślepia wróciły do szarego, którego zakłopotanie jego reakcją zdążyło już zniknąć. Swoją drogą nie mógł też tego nie zauważyć i przez moment zastanawiał się, dlaczego ten tak zareagował. Może Hisui przesadził? To było całkiem możliwe, wiedział w teorii, jak się zachować, ale w praktyce miał bardzo mało okazji do tego, by się tego nauczyć.
W każdym razie dostali teraz zapewnienie, że wszyscy się zmieszczą, a jego uwagę przykuło jeszcze parę słów.
— Masz zakład fryzjerski? — zapytał z zainteresowaniem, bo to już samo w sobie było niespotykane. Smok zajmujący się ludzkim zawodem. Jeszcze wiele będzie się musiał nauczyć o tej krainie. Zaraz jednak pokiwał głową na kolejne instrukcje. — Myślę, że będzie w porządku, dziękuję — odparł. W końcu mieli lato, noc chyba nie powinna być bardziej nieznośna niż pochmurny dzień, chyba że nie wie czegoś jeszcze.
Rozejrzał się dość odruchowo na kolejne słowa Damona. Granica terenów rzeczywiście nie brzmiała bezpiecznie, zwłaszcza jeśli jedno z nich nie było przez tych z lasu mile widziane.
— Myślę, że możemy iść — odparł, podnosząc się z ziemi, trochę wolno, bo i jednak niechętnie. Dobrze się leżało, nawet jeśli to była tylko wydeptana ziemia, ale przecież nie będzie swoim lenistwem narażał ich nowego znajomego. Zaczekał więc, by Damon ruszył przodem, by móc poczłapać jego śladem.
z.t.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Odpowiedź Damona rozwiała większą część wątpliwości Tsubasy co do kwestii związanych z tym, czy się wszyscy w mieszkaniu szarego smoka się pomieszczą oraz gdzie znajduje się dom. Zaskoczyło go jednak to, że nie była to jak on myślał zwyczajna chata - był to... zakład fryzjerski? Widywał już takowe miejsca w świecie, z którego pochodzi, ale w takich budynkach to najczęściej pracowali i przychodzili tam ludzie, a nie smoki. Mogłoby to być w sumie całkiem nietypowe doświadczenie w tym wszystkim, a może by i nawet skorzystał z tamtejszych usług? Nie, Tsubasa raczej woli zostać z taką czupryną jaką w tej chwili ma i nie chciał jej zmieniać, a poza tym była ona w pewnym sensie "stała".
Nie spodziewał się w tym wszystkim również, że Medevar ma też swoje miasto. Zaczęło go zastanawiać, czy to właśnie nazwa jednej ze stron konfliktu nie wzięła się z nazwy tego miejsca. Wolał już jednakże nie pytać się o to Damona - widać było, że szaremu jest śpieszno, aby wrócić do siebie, dlatego też nie chciał mu już zawracać niepotrzebnie głowy.
Po tych przemyśleniach spojrzał ponownie na szarego smoka. Usłyszał przy okazji to, co Hisui od siebie dodał po odpowiedzi właściciela zakładu fryzjerskiego.
- To co? Ruszamy? - odparł - Lepiej będzie jak będziesz Ty prowadził, bo znasz drogę do tego miasta i swojego zakładu. Nie chce, by doszło tutaj do sytuacji, że się zgubię czy coś.
Postawił parę kroków naprzód, aby stanąć niedaleko od Hisuiego, ale żeby móc wciąż widzieć Damona i być wciąż w stanie za nim iść, gdy ten wyruszy.
- No i oczywiście dziękuję. - powiedział z uśmiechem - Twoja propozycja naprawdę jest czymś miłym z Twojej strony. Można by rzec, że nawet i będzie rozwiązaniem mojego sposobu na odpoczynek po tym wszystkim co przeżyłem ostatnio.
// z.t. //
Ostatnio edytowany przez Tsubasa (2022-03-20 15:22:56)
Offline
Damon zerknął po nich niecierpliwie, im dłużej tu był było mu bardziej niekomfortowo.
- Tak, mogę opowiedzieć więcej jak już pójdziemy. - Mruknął pośpiesznie, ale widać po nim było że bardzo chciał coś powiedzieć więcej. Gdyby warunki nie było z pewnym ryzykiem pewnie by się rozgadał na dobre! Ucieszył go też fakt że Hisui'emu nie będą przeszkadzać ubogie (według Damona) ugoszczenie u niego. Gdyby się spodziewał takiej sytuacji pewnie lepiej to zaplanował.
- Świetnie! Za mną! - Rzucił równie szybko słysząc przyzwolenie nowopoznanych smoków podnosząc łapy do góry. Podreptał śmiesznie parę razy w miejscu i w podskokach ruszył w kierunku miasta. Zasygnalizował Tsubasie i Hisui'emu łapą żeby ruszyli za nim.
[ Z.T. ]
Offline
Nie miała pojęcia, ile tak szli z Ithem, za to była pewna jednego - trochę się zmęczyła. Znaczy, nie jakoś mocno, ale jednak jak zobaczyła na horyzoncie chatkę, to stwierdziła, że może mogą zrobić sobie krótką przerwę. Taką, żeby po prostu przez chwilę odetchnąć.
-Hej Ith, robimy jakąś krótką przerwę?-Powiedziała, zerkając na zielonego. Domek wydawał się być zdecydowanie opuszczony, i patrząc na jego stan, Beat zaczęła się zastanawiać, co się stało, że go tak po prostu zostawiono. Jej zaduma nie trwała jednak długo, bo zaraz poczuła wibrację w kieszeni, i wyciągnęła telefon - cholera, był prawie rozładowany. Niedobrze, nie miała pojęcia, czy mają tu elektronikę, a to cholerne 5% baterii które zostało, pewnie przetrwa może maksymalnie z dwie minuty czy coś - jej bateria jej nienawidziła, i w sumie dość szybko się rozładowywała. Beat mruknęła z niezadowoleniem pod nosem, wpatrując się w urządzenie, zatrzymując się przy chatce.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Z perspektywy Itha droga do miasta wydawała się znacznie dłuższa, niż zapewne była, ale czego się spodziewać? Był mały, więc jego kroki nie były zbyt imponujące. Poza tym, trzymał się ubitej ścieżki, bo chociaż znał parę skrótów, które znacznie przyspieszyłyby wędrówkę, nie chciał, by Beat zgubiła się gdzieś między drzewami. Nie wyglądała na kogoś, kto ma wprawę w tego typu spacerach w dziczy.
Na słowa kobiety zatrzymał się, po czym rzucił jej szybkie spojrzenie. On sam nie czuł zmęczenia, ale skoro nalegała, to nie miał nic przeciwko. Spojrzał na leśniczówkę w oddali. Wyglądała na dobre miejsce na chwilową przerwę.
-Okej, to tam się zatrzymamy. - odparł, po czym ruszył w stronę chatki.
Zatrzymał się nagle na dziwny odgłos, jaki dobiegł z tyłu. Przypominał specyficzny warkot? Albo coś w tym stylu. Nigdy wcześniej nie słyszał czegoś takiego. Spojrzał niepewnie na Beat, ale zaraz się uspokoił, gdy ta wyciągnęła z kieszeni telefon. No tak, to miało sens. Tylko to dziwne coś mogło wydać taki odgłos. Ciekawe, dlaczego? Beat wyglądała na trochę zmartwioną, dlatego postanowił na razie o to nie pytać. Zamiast tego podszedł do drzwi leśniczówki i przyjrzał im się dokładnie. Uniósł się do góry na wyprostowanych łapkach, ale niestety nie dostał do klamki. Mruknął pod nosem jakieś przekleństwo w tydrodzkim, zerkając ukradkiem na Beat, która stała obok i wpatrywała się w telefon. Nie, nie będzie prosił jej o pomoc, to było zbyt poniżające. Spojrzał jeszcze raz na klamkę, po czym wyskoczył do góry i uwiesił się na niej łapami. Może i był niski, ale trochę ważył, dlatego drzwi zaraz uchyliły się ze skrzypieniem. Wylądował na ziemi, po czym pchnął drzwi głową i wszedł do środka, a następnie przytrzymał je ogonem tak, by Beat mogła za nim podążyć.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Leśniczówka zdecydowanie była opuszczona od dłuższego czasu, choć było tu na swój sposób przytulnie. Może to dlatego, że był przyzwyczajony do niezbyt atrakcyjnie wyglądających przestrzeni, ale czuł się tu dość bezpiecznie. Spojrzał na Beat. Jej pewnie wcale się tu nie podobało. Przekrzywił głowę, po czym skierował się w stronę okna i wgramolił się na parapet. Wolał mieć wgląd na to, co działo się na zewnątrz. To wcale nie dlatego, że chciał poczuć się trochę wyższy.
Offline
Dwójka podróżnych nie spodziewała się zapewne, że od pewnego czasu jest uważnie śledzona. Cichy krok, czujne ślepia i bacznie kontrolowanie wiatru trzymały wielkiego kota poza zasięgiem ich świadomości, pozwalając swobodnie wybadać sprawę. Ta przedstawiała się dość nijako do czasu, ale wpierw pantera oddaliła się nieco bardziej, kiedy zainteresowanie podróżnych spoczęło na leśniczówce.
Przycupnęła na ziemi i zacisnęła kły, nie chcąc wydać żadnego dźwięku przez ten krótki moment, kiedy jej ciało zmieniało kształty. Znikało futro i ogon, pojawiały się zręczne palce, smukła sylwetka, lekko różowe usta, tylko oczy pozostały tak samo dzikie. A rzeczy, rzeczy zjawiły się na końcu, tam, gdzie były poprzednio. Wstała i poprawiła kamizelkę oraz chustę na twarzy, a potem skierowała się z powrotem w stronę chatki. Widziała przedtem dziwne urządzenie w rękach dziewczyny, teraz też nieznajoma je trzymała. Co więcej, wyglądała na podróżną z portalu, a to znaczyło, że Kassandra ma znaczną przewagę.
Mały smok zniknął za drzwiami chatki i bardzo dobrze, to był idealny moment do wykorzystania. Nóż wylądował w ręce. Kassi zaczęła szybko zmniejszać odległość, a wraz z pierwszym hałasem, po prostu podbiegła do dziewczyny, z zamiarem pociągnięcia ją na ścianę przy drzwiach i przyszpilenia ostrzem. Nie planowała jej zabijać ani nawet mocno uszkadzać, wystarczyło, że dostanie to coś, choć była gotowa na ewentualny opór, nigdy nie wiadomo.
Offline
Beatrycze stała tak dosłownie przez chwilę, wpatrując się w telefon. Zastanawiała się, co właściwie zrobi, gdy ten się rozładuje... Nie, że miała dla niego jakiekolwiek zastosowanie, mimo wszystko była w innym świecie, raczej nie miałaby tu sygnału z jakiegoś tmobile, plusa czy innego orendża... No ale mimo wszystko, jakoś działający telefon wydawał jej się mimo wszystko dobrą opcją. Chociażby dlatego, że jak uda jej się wrócić do siebie - a zakładała, że tak będzie - to co, jak zgubi tu telefon, to będzie musiała znów kupować. No a pieniądze z nieba nie leciały, zbieranie kasy na komórkę jednak trochę by zajęło.
Gdy Ith przytrzymał jej drzwi ogonem, ta chcąc mu trochę pomóc, "przejęła" rolę trzymania ich, kładąc na nich rękę i trzymając je otwarte. Rozejrzała się po wnętrzu chaty - no nie wyglądało to za ciekawie, w sumie taka rudera, dużo pajęczyn, trochę kurzu... Chociaż... W powietrzu unosił się zapach jakichś gadów i futra, więc ktoś tu musiał być. No i wydawało jej się, że na podłodze były wydeptane jakieś ślady łap.
Może to miejsce nie było aż tak opuszczone, jak się wydawało? Może urban exploring był popularnym zajęciem nawet w innych wymiarach. W sumie jak tak o tym myślała, z takich zarośniętych miejsc często korzystały też jakieś podejrzane typy, także no...
-...Dużo kurzu tu.-Mruknęła, raczej do siebie. Miała już wchodzić do środka, gdy do jej nozdrzy dotarł obcy zapach. Odwróciła się, słysząc jakieś szelesty, w porę, żeby zobaczyć biegnącą w jej stronę... Kobietę? Która coś trzymała, ale widząc postawę tamtej Beat nawet nie zastanawiała się i zamiast tego odruchowo odskoczyła w bok. -Ej??-Wyrwało jej się z ust, obracając się w stronę tamtej po uniku.
Dopiero wtedy zobaczyła, że tamta trzyma nóż.
O kurwa??
O wilku mowa, chciała szemrane typki to miała.
No tak, jest tu pięć minut i już chcą ją zajebać, typowe, no normalnie miała szczęście.
Momentalnie się spięła, kurwa, obca stała jej teraz w drodze do drzwi, więc nie miała jak się zabarykadować. Beat zmierzyła ją uważnie wzrokiem.
-Nie chcemy kłopotów.-Powiedziała odruchowo po tydrodzku, jednocześnie obserwując ruchy tamtej; Patrząc na to, jak obca rzuciła się na nią z nożem, spodziewała się kolejnego ataku, dlatego też odsunęła się na kilka kroków, starając się zachować dystans; W końcu najlepszą ochroną przed nożownikiem było odsunięcie się od niego.
Ostatnio edytowany przez Beat (2023-01-02 01:40:24)
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Obserwowanie widoku z okna było dość nudne, na zewnątrz nie działo się nic ciekawego, słychać było tylko stłumiony szum drzew i śpiew ptaków. Ith westchnął, po czym rozejrzał się znów po pomieszczeniu, jednocześnie słysząc słowa Beat. Nie były chyba skierowane do niego, ale i tak spojrzał na kobietę. No, czyli tak jak się spodziewał, nie pasowało jej tu. Osobiście nie przeszkadzał mu kurz, chociaż musiał przyznać, że jego nadmierne ilości nieprzyjemnie drażniły w nos.
Chciał coś odpowiedzieć, ale Beat nagle krzyknęła i odskoczyła, znikając znów na zewnątrz. Ith zerwał się z parapetu, prawie z niego spadając, po czym zeskoczył na podłogę. Kolejne słowa, jakie doszły zza drzwi tylko potwierdziły, że był tam ktoś jeszcze, ktoś, kto nie miał raczej dobrych zamiarów. Cholera, niedobrze, co teraz? Musiał coś zrobić, ale momentalnie zastygł w bezruchu, odruchowo wtapiając się niemal całkowicie w podłogę. Normalnie pewnie by po prostu zwiał, ale nie mógł zostawić Beat. Problem w tym, że nie miał na tyle odwagi, by pójść i jej pomóc. Oczywiście, że był tchórzem, to był tylko kolejny z wielu powodów, dlaczego był kompletnym przegrywem.
Nie, nie mógł w tym momencie się nad sobą użalać, musiał przestać, musiał coś zrobić. Bał się przeraźliwie, a jak, pewnie zaraz zrobiłby pod siebie, ale nie mógł tak po prostu zostawić Beat samej. Kto wie, co ten ktoś z nią zrobi, jeśli jej nie pomoże. Ith nabrał głęboko oddechu w płuca, po czym wolnym, ostrożnym krokiem zmierzył w stronę wyjścia, w dalszym ciągu się kamuflując. Na całe szczęście drzwi pozostały uchylone, dlatego udało mu się po chwili zobaczyć napastnika stojącego na przejściu. Nie zdążył mu się przyglądnąć, nie o tym teraz myślał. Jedyne, co rzuciło mu się w oczy, to nóż w jego dłoni. Niedobrze, bardzo niedobrze. Był uzbrojony. A raczej... była? Dopiero teraz zorientował się, że to była kobieta (trzeba było przyznać, że nie należał do najbardziej spostrzegawczych). No ale mniejsza, to nie było teraz istotne.
Bez dłuższego namysłu otworzył pysk i złapał napastniczkę zębami za nogawkę, po czym szarpnął do tyłu. Nie ugryzł jej w nogę, przynajmniej na razie, na tę chwilę chciał odwrócić jej uwagę, by dać Beat możliwość zrobienia... no czegokolwiek, byle nie ucieczki, bo nie chciał zostać sam.
Offline
Umknęła jej na bok, ale to nie wybiło Kotki z rytmu, która obróciła się natychmiast w ślad za swoim uciekającym celem. Widać było po nieznajomej, że nie wie, co się dzieje, a to tylko podbiło pewność siebie Kassandry, która postawiła krok w jej stronę, odgradzając się gotowym do użycia nożem. Stawiała stopy miękko i zdecydowanie, niczym polujący drapieżnik, a zielone ślepia wpatrzone były w oczy Beatrycze, śledząc jej ruchy i zamiary.
Nie przejęła się, słysząc smocze narzecze.
— Oddaj mi błyskotkę, a zachowasz skórę — rzuciła po medevarsku, lekkim gestem wskazując na telefon w jej rękach.
Nie zauważyła skradającego się jaszczura, póki ten nie uczepił się jej nogawki. Wzrok Kassi na moment odruchowo podążył w tym kierunku, a ona niewiele myśląc, potrząsnęła energicznie nogą, szczerząc przy tym kły w zirytowaniu. Jeśli Ith się nie puścił albo nie przytrzymał mocniej łapami, to całkiem możliwe, że go przy tym zwyczajnie kopnęła.
To też nie był ostatni as w rękawie Valley, bo zaraz znowu stanęła pewnie na obydwu nogach, by sięgnąć do paska po znacznie dłuższe ostrze, którym będzie mogła skutecznie opędzić się od małego smoka.
Offline
Beatrycze miała rację, tamta oczywiście ponowiła atak, i gdy zaczęła iść w jej stronę kobieta zaczęła się cofać, usiłując zachować odległość. Tak długo, dopóki tamta nie była w stanie dosięgnąć jej ostrzem noża, powinno być dobrze, prawda?
Właśnie wtedy nieznajoma przemówiła, tyle że ... W innym języku niż Ith. A mimo to Beat była w stanie zrozumieć, ba, uświadomiła sobie, że nawet jest w stanie odpowiedzieć. Zastanawiała by się nad tym trochę dłużej, gdyby nie to, że była właśnie w sytuacji zagrożenia życia, więc jakiekolwiek przemyślenia o tym, jak działają tutejsze języki, zostawiła sobie na później.
Ah, więc chodziło o telefon? Niby nie chciała walczyć, nie miała jakiegoś... Wybitnego doświadczenia, jeśli o to chodzi (znaczy, wiadomo, dużo biła się z siostrą, ale nigdy nie walczyła z kimś, kto ma nóż? Trochę inny poziom niż typowa napierdalanka na pięści), ale z drugiej strony nie chciała też oddawać telefonu.
Znaczy, ten i tak rozładuje się w każdej chwili. No ale kurwa, no.
Już miała coś odpowiedzieć, gdy nagle nie wiadomo skąd pojawił się Ith, który uczepił się nogawki kobiety. To dało Beatrycze chwilę na działanie, i może w normalnych okolicznościach po prostu by uciekła, ale nie w takich.
Wkurwiła się, bo tamta praktycznie kopnęła Itha.
Okej, może nie znała zielonego za długo. Może właściwie dalej byli dla siebie obcy. Ale po pierwsze, smok właśnie usiłował jej pomóc, a po drugie... Nie chciała patrzeć, jak tamta spuszcza łomot komuś, kto jest wybitnie słabszy od niej. To podziałało trochę jak płachta na byka na Beat, i dziewczyna nie myśląc za wiele postanowiła interweniować.
Nie, że było to mądre, bo w sumie mogła zostać dźgnięta, ale... No, nie był to pierwszy raz w jej życiu, kiedy emocje wybitnie wzięły górę nad jakimkolwiek rozumem.
Jak bardzo głupie to było? Bardzo. Ale czy to się liczyło? Nie, w chwili obecnej nie.
Zmarszczyła brwi, czując narastającą złość.
Całe to zamieszanie dało jej moment na zareagowanie, więc kobieta postanowiła działać szybko. Dopóki Kassandra była rozproszona, Beatrycze rzuciła się na nią całą swoją masą ciała, przewracając ją na ziemię, jednocześnie chwytając za nóż który ta trzymała w ręce, wyrywając go, jednocześnie przyduszając obcą kobietę do gleby. Niby dzięki temu była teraz jakoś uzbrojona, więc chwyciła za trzonek noża i spróbowała zdzielić nim babę w twarz, póki ta leżała na ziemi.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Trzymał się usilnie nogawki napastniczki. Noga kobiety po chwili się ruszyła, na co wydał z siebie cichy warkot. Nie zdążył jednak zareagować, bo ta potrząsnęła mocniej nogą, zasadzając mu solidnego kopniaka w klatkę piersiową. Atak nadszedł niespodziewanie, przez co Ith nie zdołał utrzymać się na łapach i upadł na podłogę z jękiem przypominającym pisk psa. Trudno było powiedzieć, czy kopnięcie bolało go aż tak bardzo, czy może był to po prostu szok, ale przez dłuższą chwilę pozostał na ziemi.
Spojrzał na kobietę przerażonym wzrokiem, gdy ta sięgnęła po drugie ostrze. Próbował wstać na nogi, jednak zaraz znów upadł. Śledził tylko wzrokiem poczynania napastniczki, a w jego głowie powoli pojawiały się dość depresyjne myśli. Już miał uznać, że to tyle, że zrobił z siebie błazna po raz ostatni, ale kobieta zaraz wylądowała na ziemi obok, przygwożdżona przez Beat. To dało Ithowi chwilę czasu na to, by pozbierać się z ziemi i pokuśtykać parę kroków dalej, oddalając się od całej sytuacji.
Tylko co dalej? Musiał jakoś pomóc, Beat na pewno nie da sobie sama rady. No chyba, że miała jakieś ukryte zdolności do walki, ale nie był aż takim optymistą.
Offline
[ Wygenerowano w 0.222 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 8.17 MB (Maksimum: 8.62 MB) ]