Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Młyn znajdujący się przy rzece, której silny nurt napędza wielkie koło dzień i noc. Nadal funkcjonuje, choć lata swej świetności wyraźnie ma już za sobą, powinno się tu zdecydowanie wymienić dach, odmalować ściany, może nawet wyremontować okna. Właściciel młyna, stary, siwy mężczyzna, zatrudnia mieszkańców z pobliskiego Vitrum do pracy w przybytku. Nie jest to łatwa robota i nie daje wiele pieniędzy, ale z pewnością satysfakcję, a dla kogoś potrzebującego, każdy zarobek może okazać się dobry. Wolne tereny na zachód od młyna wypełniają pola uprawne. Raz na jakiś czas wyprodukowana mąka jest odbierana wozem czy też promem rzecznym do innych miast.
Offline
Czuł na sobie spojrzenia ludzi z okolicznych chałup, czy może raczej tych kilku pól, które otaczały młyn, korzystając z żyznej, przyrzecznej ziemi. Potężne koło wodne było widoczne już z pewnej odległości, kiedy tylko wyjechał z gęstwiny drzew. Obracało się leniwie wraz ze spokojnym tutaj nurtem Mirovy. Cała ta maleńka wioska wydawała się spokojna i odizolowana od problemów, ale wiedział dobrze, że to tylko powierzchowne wrażenie.
— Na bogów, cuchniesz gorzej niż obora! — zawołał młynarz, który sam wyglądał nie lepiej utytłany w mące. Właśnie zdołał wytarabanić się przez drzwi, by wyjść mu na przeciw.
— Ciebie też dobrze widzieć — rzucił i zsiadł z konia. Sięgnął na tyły siodła, gdzie umocowana była mimo wszystko wilgotna już torba z okrągłą zawartością. Młynarz cofnął się pół kroku przed źródłem duszącego zapachu, więc Egon rozwiązał worek i rzucił na ziemię, pozwalając głowie wytoczyć się do połowy. — Łeb tego sukinkota, tak jak chciałeś. Tylko do rzeki nie wyrzucaj.
Posiwiały mężczyzna przez moment patrzył na wykrzywioną paszczę pełną zębów. Chyba nie dowierzał, że jego polecenie spotka się z tak precyzyjnym efektem, ale w takim wypadku chyba musiał wywiązać się jakoś z tej umowy.
— No tak no... wygląda wiarygodnie...
— Chcesz, to mogę ci przywlec resztę, ale za dopłatą.
Zawiesił na nim pomarańczowe ślepia, lekko poprawiając ułożenie skrzydła na plecach. Zadziałało jak i poprzednio, chwilową dezorientacją, skłaniającą do podjęcia szybkiej decyzji. A szybkie decyzje w wykonaniu wieśniaków są proste albo głupie.
— Zaczekaj... — wymruczał młynarz i wrócił do swego domostwa.
Nie było go tylko krótką chwilę, ale tyle wystarczyło, by drakon rozejrzał się i odstraszył tą niespodziewaną uwagą wszystkich gapiór, którzy przerwali pracę, by obejrzeć darmowe przedstawienie. Czasem nawet współczuł tym wszystkim ludziom, którzy w swoim własnym życiu nie znajdywali nic dostatecznie ciekawego. Nawet uśmiechnął się pod nosem, ale uśmiech ten zniknął, kiedy wrócił starzec z mieszkiem pieniędzy.
— Miało być dwa razy więcej... — Przeniósł wzrok z monet na jego pochmurną twarz.
— Myślisz, że to tak łatwo, cudaku? Sprzedajemy mąkę, nie brylanty — fuknął na niego.
— Mówiłeś, że...
— I to było pięć dni temu! Wszystko się może stać przez taki czas! — Mężczyzna machnął rękoma. — Ja też muszę żyć. Jak ci się nie podoba, to możesz oddać.
Egon patrzył na niego przez chwilę, rozważając kilka opcji, ale ostatecznie schował monety z powrotem do mieszka, a ten do kieszeni.
— Następnym razem zapłacisz z góry — rzucił tylko i wsiadł z powrotem na konia, by zawrócić go na główną drogę.
z.t.
Ostatnio edytowany przez Egon (2022-03-23 14:13:18)
He said: "son, have seen the world? Well, what would you say if I said that you could?
Just carry this gun, you'll even get paid." I said "That sounds pretty good..."
Black laether boots spit-shined so bright, they cut off my hair but it looked alright.
We marched and we sang, we all became friends
as we learned how to fight...
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.071 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 1.18 MB (Maksimum: 1.42 MB) ]