Nie jesteś zalogowany na forum.
Nazwany tak ze względu na funkcję, którą kiedyś pełnił - to pod tym wielkim głazem odbywały się zarówno ceremonie mianowania nowych smoczych władców, jak i walki o dominację. Gigantyczny głaz wyrasta dumnie z ziemi na środku polany leśnej, jego powierzchnia pokryta jest śladami szponów, które zostawiali tu smoczy władcy jako oznakę swej dominacji.
Offline
Niedługo po opuszczeniu Siengar, Ksej wyrównał lot, przechodząc bardziej do łagodnego szybowania. Powietrze szarpało jego futro, ale był to jedyny bardziej gwałtowny ruch, gdyż skrzydła olbrzyma tylko nieznacznie uginały się w górę i w dół od czasu do czasu. Czuł charakterystyczne wibracje płynące z najdłuższych piór, które stale podpowiadały, jak się ułożyć i gdzie będzie lepiej skręcić. Nie miał jeszcze wybranego konkretnego miejsca, choć co jakiś czas zerkał na rozciągającą się pod nimi puszczę. Na pewno nie zamierzał zatrzymywać się na bagnach i miał nadzieję, że Ith tego nie oczekuje. Nie miał ochoty potem całymi dniami czyścić futra z błotnistego smrodu.
A jeśli już o Itha chodziło. Ksejgaak na chwilę porzucił obserwowanie otoczenia i kierunku lotu, by pochylić głowę do małego smoka. Zabawnie musiało to wyglądać z jego perspektywy, bo biały łeb miał do góry nogami, a pęd powietrza rozwiewał mu długie frędzle na uszach.
— Gdzie chcesz dotrzeć? — zapytał, lekko przekręcając głowę na bok, by wiatr nie zagłuszał mu choć jednego ucha.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Musiał przyznać, że futro na łapie białego było dość przyjemne w dotyku. To, plus fakt, że jak na razie nie został puszczony z wysokości, trochę uspokoiły zielonego. Przynajmniej na tyle, by zacząć nawet podziwiać widoki dookoła. Sam nigdy nie miał, i pewnie nie będzie miał okazji znaleźć się tak wysoko, a trzeba było przyznać, że widok stąd był niesamowity. Nawet nie zdawał sobie wcześniej sprawy, jak dużo go omijało. Zawsze zazdrościł gadom, które potrafiły latać, on co najwyżej mógł szybować z kamienia na kamień. Jego skrzydła było kompletnie bezużyteczne, no chyba, że potrzebował parasola.
Z myśli wytrącił go widok łba białego. Z takiej perspektywy nawet nie wyglądał tak groźnie, choć Ith wciąż poczuł dreszcz. Nie odpowiedział od razu na pytanie, zamiast tego spojrzał znów w dół, starając się ogarnąć mniej więcej gdzie byli. Drzewa, drzewa, wszędzie drzewa... O, jakaś polana, a na niej duży kamień. Jeśli dobrze pamiętał, to było chyba niedaleko osady.
-Tam może być. Koło tego kamienia. - powiedział, a właściwie krzyknął na tyle głośno, by biały mógł go usłyszeć. Wskazałby łapą na polanę, ale ta była dalej uwięziona w futrzastym więzieniu.
Offline
Fakt, że Ith przestał się wiercić i panikować, bardzo pomagał. Co prawda Ksej nie sądził, że ten zdołałby mu się wysmyknąć, ale nie było to całkiem niemożliwe. Co by wtedy zrobił? Pewnie odruchowo zanurkowałby po niego, nawet jeśli potem miałby wygarnąć mu całą swoją frustrację. Nie po to w końcu angażował się w to wszystko, żeby teraz zielony rozpaćkał się na pierwszym lepszym drzewie.
Przypatrywał mu się, czekając na odpowiedź i przy okazji oglądając reakcję. Dużo spokojniejszą niż wcześniej, ale to się okaże dopiero na dole. Teraz jego mała znajda była przyparta do muru i niewiele miała opcji do wyboru. To było dziwne, ale chyba między innymi przez taki stan rzeczy czuł między nimi pewne podobieństwo.
Ksejgaak spojrzał ponownie przed siebie, na rozciągającą się w dole polanę i jej charakterystyczny kieł. Znał to miejsce, choć nie bywał w nim często. Niemniej wizyta przy Kamieniu mogła okazać się i dla niego pouczająca, więc nie protestował.
Nie odpowiedział mu też, zamiast tego lekko składając skrzydła, by zniżyć lot. W pierwszej chwili minął zupełnie kamień i polanę, jak się okazało po to, by móc zatoczyć szerokie koło, a potem jeszcze jedno. Stopniowo zwalniał coraz bardziej, aż na powrót zaczął machać skrzydłami, zbliżając się już do ziemi. Tylne łapy i ogon pierwsze wylądowały na trawie, a choć zamortyzowały spotkanie z podłożem, to Ksejgaak i tak pochylił się do przodu. Na chwilę jego przednie kończyny zostały tu zastąpione przez skrzydła, którymi się podparł. Dopiero wtedy uwolnił Itha z klatki, odkładając go ostrożnie na ziemię. Łapy znalazły się po obu stronach zielonego, a Ksej usiadł, zwijając skrzydła.
— Żyjesz, to dobrze — stwierdził i zerknął na Kamień i ponownie na smoka. — Często tu bywasz? — zapytał, choć chyba nie oczekiwał przełomowej odpowiedzi. Widać jednak było, że nad czymś się zastanawia.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Biały mu nie odpowiedział, ale sądząc po jego reakcji, chyba go usłyszał. Mimo to Ith przez chwilę zamarł, gdy ten minął polanę, zaraz jednak się uspokoił. Okej, niepotrzebnie panikował, w końcu gdyby futrzasty chciał, już dawno by się go pozbył. Zataczał koło, to wszystko. Ithowi zaczęło się trochę kręcić w głowie, zwłaszcza gdy ziemia stawała się coraz bliższa, na szczęście chwilę później już wylądowali.
Zielony wygramolił się łapy białego, potrząsnął głową, i odskoczył parę kroków dalej. Następnie odwrócił się i spojrzał na białego. Rozejrzał się dookoła, zaraz jednak wrócił wzrokiem do giganta. Pasowałoby jakoś okazać wdzięczność, w końcu zabrał go właściwie pod sam jego dom, i jak na razie nie oczekiwał niczego w zamian.
-Dzięki. - rzucił, trochę nieśmiało, ale na tyle głośno by biały go usłyszał. Słysząc pytanie gada, rozglądnął się znów wokół. -Prawie codziennie. Mieszkam niedaleko, więc widzę ten głaz dość często.
Wbił wzrok w Kamień królów, znów pogrążając się w myślach. Prawdę mówiąc, do tej pory nie wiedział dokładnie, do czego on służył. Znaczy się, słyszał coś o jego historii, zresztą sama nazwa trochę o nim mówiła, ale na co dzień nie widuje tu prawie nikogo. Tak jakby wszyscy o nim zapomnieli. Co było dziwne, bo smocza osada znajdowała się dość niedaleko. No chyba, że go coś ominęło, co było dość możliwe, w końcu zazwyczaj w ciągu dnia siedział w swojej norze, dlatego istniała możliwość, że po prostu nie zdawał sobie z tego sprawy.
Spojrzał znów na białego. Sądząc po jego minie (a przynajmniej po tym, co było widać z perspektywy Itha), chyba nie bardzo interesowała go odpowiedź na pytanie. Zielony zamyślił się przez chwilę, po czym znów się odezwał.
-Właściwie to czemu zaproponowałeś mi pomoc? Mogłeś po prostu odlecieć, byłoby ci to na rękę. - przekrzywił z zaciekawieniem głowę, wpatrując się w giganta.
Offline
Spoglądał na małego smoka, kiedy ten odsuwał się od niego w podskokach. Nie wyglądało to jednak jak ucieczka, raczej chęć odzyskania swojej przestrzeni osobistej. Na moment również obrzucił wzrokiem otoczenie, choć chyba bardziej odruchowo niż z potrzeby. Las był spokojny i Ksejgaak również. Wrócił oczyma do Ithaara akurat wtedy, kiedy ten zdecydował się podziękować. Biały wydał cichy pomruk w odpowiedzi, co chyba było przyjaznym odgłosem, a przynajmniej nie brzmiało wrogo.
Jego myśli zboczyły trochę na inne tory wraz z zadanym pytaniem odnośnie kamienia. Odpowiedź była już trochę spodziewana, czy może raczej zawierała w sobie całkiem realistyczne nadzieje Kseja. No a skoro mieszkał niedaleko, to rzeczywiście był dzikim smokiem. Wszystko to składało się wręcz doskonale.
Nie zdążył jednak się odezwać, bo z rozmyślań wyrwało go pytanie zielonego. Limonkowe ślepia ponownie wylądowały na jego małym towarzyszu, a puszyste uszy drgnęły lekko. To nie do końca byłoby mu na rękę. Tak naprawdę nic by nie zyskał, pozostając obojętnym, co najwyżej ciszę i spokój, na których niespecjalnie mu zależało. Ale czy warto było sprzedawać bajkę o altruizmie? Raczej niezbyt. No i pozostawała też inna sprawa.
— Zaproponowałem, bo mogłem. Bo nie wyglądasz, jakby mieli cię poszukiwać. — Lekko przechylił łeb. — Bo jesteś smokiem, a głupia nadgorliwość medevarskiej policji w niczym nie pomoże. — Podniósł wzrok znów na Kamień, ale zaraz wrócił do Itha. — Widujesz go często... Widziałeś, by ktoś walczył o przywództwo nad Kirtanem? — zapytał całkiem wprost, mając nadzieję, że jeśli ten coś wie, nie zacznie jednak kręcić. Pewnie powinien się tego właśnie spodziewać, ale spróbować zawsze było warto.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Wysłuchał odpowiedzi białego, przyglądając mu się z zaciekawieniem. Najbardziej zainteresowała go kwestia "bycia smokiem". Dlaczego miał to być problem? Z jego perspektywy nie miało to sensu, w końcu w porcie nikt nie traktował go jakoś źle, co najwyżej słyszał komentarze na temat plątania się pod nogami. Nie widział w tym nic szczególnego, w smoczej osadzie też nieraz dostawał takie teksty. No więc czemu bycie smokiem miało przyciągnąć mu kłopoty? Ith w ogóle tego nie rozumiał, ale trudno się dziwić. Był zbyt młody, by doświadczyć konfliktu pomiędzy smokami a ludźmi, przez całe jego dotychczasowe życie trwał pokój. Owszem, coś tam czasem słyszał o wojnie, ale to przecież było lata temu, prawda?
Pokiwał głową, udając, że wie o co futrzastemu chodzi. Zresztą nie miałby nawet okazji się dopytać, bo ten kontynuował, tym razem kierując pytanie w stronę zielonego. Ithaar wysłuchał go, przenosząc wzrok na Kamień królów. Wyglądało to, jakby próbował sobie coś przypomnieć, ale doskonale znał odpowiedź na to pytanie. Zaczął się tylko zastanawiać, po co białemu ta wiedza.
-Przywództwo? Nie, odkąd tu mieszkam, nic takiego tu się nie działo. Właściwie to niewiele się tu dzieje, rzadko kiedy tu kogokolwiek spotykam. - mruknął po chwili, wracając wzrokiem na jaszczura.
Odpowiedział zgodnie z prawdą, nie był dobry w zmyślaniu, zresztą po co miałby kłamać? Nic by na tym nie zyskał. Po chwili ciszy, Ith przysiadł na ziemi, po czym uniósł łebek do góry, rzucając białemu zaciekawione spojrzenie.
-A tak w ogóle, jak się nazywasz? Bo nie przypominam sobie, żebyś mi się przedstawił. - rzucił, przekrzywiając głowę.
Offline
Ksej poruszył z wolna ogonem, zamiatając niczego nie winną trawę, jaka się pod nim znalazła. Kilka większych badyli położyło się pod naciskiem i nie za bardzo już wstało, parę koników polnych uciekało w panice, ale biały zbytnio był skupiony na rozmowie z towarzyszem, by w ogóle to zauważyć.
Spojrzał ponownie na Kamień. Odpowiedź Ithaara była taka, jak się spodziewał, ale brzmiała autentycznie. Ciekawiło go tylko, od kiedy zielony jest w okolicy, ale chyba dostatecznie długo. Ataki pojawiły się ledwie kilka miesięcy temu. Ksej pokiwał głową, ponownie wpadając w lekką zadumę. Jeśli w Kirtanie wszystko było po staremu, to problem był bardziej złożony, niż niektórzy sądzili. Dlaczego go to nie dziwiło? Westchnął cicho.
— Rozumiem... — mruknął tylko w odpowiedzi i już miał się ruszyć, co widać było po nieznacznym przestawieniu przednich łap, ale zielony zadał pytanie, które na chwilę kazało pierzastemu się zastanowić. Wrócił myślami do rozmowy z portu, bo był pewien, że choć raz rzucał swoim imieniem, ale ogólny gwar mógł sprawić, że Ithaar zwyczajnie go nie usłyszał. — Ksejgaak — odparł i podniósł się z ziemi. — Niektórzy mówią na mnie Aen. Aen Midyl... ale to głównie magowie — dodał za chwilę, uznając, że nie ma sensu ukrywać czegoś tak powszechnego. — Zgaduję, że mieszkasz w Osadzie? Osobiście nigdy nie podobała mi się jej... idea — dodał, ruszając niespiesznym krokiem w stronę sterczącego z ziemi głazu.
Ksej przyjrzał się nieco bliżej powierzchni skały, nadgryzionej zarówno przez czas, jak i pokolenia smoków. Zaczął krążyć powoli wokół Kamienia, przyglądając się i obwąchując każdy ślad po pazurach czy kłach. Nie było tego zbyt wiele, w końcu ostatni ślad powinien pochodzić przynajmniej sprzed dwudziestu lat, jak nie wcześniej. Nie miał pewności, czy Ragros w jakikolwiek sposób dopełniał dawnych ceremoniałów.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Podążył wzrokiem w kierunku, gdzie patrzył biały. W dalszym ciągu zastanawiał się, czego dokładnie ten chciał się dowiedzieć. Skąd takie zainteresowanie tym kamieniem? Podejrzewał, że gad był z Medevaru, czy jakkolwiek się to miasto nazywało, ale z tego, co wiedział, chyba trwał obecnie pokój? Więc raczej nie miała to być wiedza strategiczna, przynajmniej tak przypuszczał. Może po prostu była to zwykła ciekawość. Zielony spojrzał ponownie na białego, kiedy ten westchnął. Wyglądał na... rozczarowanego odpowiedzią?
Po chwili gad się podniósł, na co Ith zareagował tym samym. Tak na wszelki wypadek. Futrzasty w tym samym czasie mu się przedstawił, na co zielony przekrzywił głowę. Ksejgaak. Fajne imię, w sumie końcówka brzmiała odrobinę podobnie do jego imienia. Jak widać była przynajmniej jedna rzecz, która ich łączyła. Kwestia drugiego imienia też go zainteresowała, ale skoro nazywają go tak przede wszystkim magowie, to pewnie było mu tak wygodniej, dlatego Ith postanowił zwracać się do niego Ksejgaak.
-Ksejgaak. Miło poznać. - rzucił z lekkim uśmiechem, po czym wysłuchał kolejnego pytania. -Nie do końca, mieszkam w jej pobliżu, w norze niedaleko stąd. - ostatni tekst Ksejgaaka trochę go zaciekawił. -Niech zgadnę, ich osada jest zbyt prymitywna na twój gust? Bo jak dla mnie jest trochę... zbyt przytłaczająca. - dodał, po czym cicho westchnął. Jak zresztą wszystko. Bycie takim maluchem wśród smoków gigantów nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń, to właśnie dlatego wolał mieszkać w norze na uboczu.
Odsunął się na krok, gdy Ksejgaak skierował się w stronę kamienia, by po chwili podążyć za nim w wolnych podskokach. Przez cały czas obserwował poczynania białego. On sam właściwie nigdy przesadnie nie interesował się tym głazem, dlatego fakt, że Ksejgaak poświęcał mu taką uwagę, wydał mu się trochę dziwny, a trochę ciekawy. Ith przysiadł na ziemi, po czym skrzyżował przednie łapki.
-Czego właściwie chcesz się dowiedzieć? - spytał w końcu, wbijając pytający wzrok w Kseja.
Offline
Miło poznać. Chyba nie spodziewał się usłyszeć takie słowa, na pewno nie w tonie sugerującym, że nie jest to wyuczona grzeczność, jak to często bywało w ważnych sferach. Biały zerknął na małego smoka z pewną dozą zainteresowania, ale nie skomentował tego ostatecznie. Skupił się raczej na jego następnych słowach. Mieszkanie w norze brzmiało mało przyjemnie, jakoś tak brudno, choć jeśli miałby się dobrze zastanowić, to nie różniło się aż tak bardzo od jego rodzimych stron.
- Nie przeszkadza ci... wilgoć? — rzucił, zerkając na zielonego, może trochę zbyt zniesmaczony niż powinien, ale nie przejął się tym. Na jego kolejne słowa Ksej prychnął z rozbawieniem. — Na mój gust jest zbyt ludzka. Z daleka widać, że była budowana na ich modłę albo z ich pomocą. Ale smok w domu? To połączenie jest... dziwaczne — odparł i mogłoby to być hipokryzją dla kogoś, kto znał jego historię, ale Ksejgaak nie widział konfliktu.
Poświęcił uwagę Kamieniowi, ale nie znalazł niczego, co miałoby jakieś znaczenie. Obszedł go dookoła, pozostawiając krótką chwilę ciszy po pytaniu zielonego, po czym oblizał się wężowatym językiem. Spojrzał znowu na Ithaara.
— Ile wiesz o sprawach między smokami a Medevarem? — zapytał, ale zaraz po tym westchnął, jakby odpowiedź była oczywista. — Pewnie niewiele. — Ruszył wolnym krokiem przez polanę, chyba po prostu nie chcąc stać w miejscu. — W całym Baenuru pojawiają się doniesienia o atakach i ich nieznanych sprawcach. Na tych miejscach znajduje się charakterystyczne symbole, ludzie gadają o powrocie Kirtanu z czasu wojny... A ja chcę wiedzieć, co się dzieje — dokończył i zerknął na Ithaara. Generalnie starał się dopasować do niego prędkość, a nawet przystanął, jeśli ten nie zamierzał iść za nim.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Zaśmiał się pod nosem na pytanie białego, ignorując jego zniesmaczony wyraz pyska.
-Nie narzekam, na pewno wolę wilgoć od ciągłego hałasu. No i tych wszystkich gigantów, oni to zawsze myślą, że są lepsi od pozostałych i nigdy nie patrzą pod nogi. - rzucił w odpowiedzi. -Bez obrazy.
Wysłuchał kolejnych jego słów, przytakując powoli. Miał rację, tak jak teraz o tym myślał, to budynki w porcie były bardzo podobne do tych w osadzie, co najwyżej mniej zarośnięte mchem i porostami. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiał, a już na pewno nie nad tym, kto w ogóle wybudował smoczą osadę. Powoli zaczął sobie uświadamiać, jak wiele historii go ominęło, a kolejny wywód białego tylko utwierdził go w tym przekonaniu.
-Mhm. - odparł tylko, gdy Ksejgaak właściwie odpowiedział sam na swoje pytanie. Z zainteresowaniem wysłuchał jego wyjaśnienia, podążając w podskokach za futrzastym. -Pierwsze o tym słyszę, z tego co widziałem, w Kirtanie chyba nic się nie zmieniło. Nikt nie mówi nic o atakach, właściwie przysiągłbym, że oni też o niczym nie wiedzą. - mruknął, zerkając w stronę drzew. Nie, na pewno by coś wiedział, w końcu mieszkał zaraz obok, więc nie mógł się mylić. Nie mógł jednak ukryć, że słowa Ksejgaaka trochę namieszały mu w głowie. -A nawet jeśli, to co chcieliby w ten sposób osiągnąć?
Pytanie skierował trochę do Kseja, trochę do siebie. Nie potrafił sobie wyobrazić, dlaczego Kirtan miałby atakować. Przecież trwał pokój, nie było na co narzekać, kto chciałby znów wojny? Może i był naiwny, ale trudno było się dziwić, w końcu całe swoje dotychczasowe życie przebył w relatywnym spokoju. Spojrzał na Ksejgaaka, zwalniając kroku, a jego głowę zaprzątnęła kolejna myśl, trochę mniej przyjemna. Biały chyba nie był szpiegiem, prawda? Nawet nie przeszło mu to wcześniej przez myśl, teraz zaczął mieć wątpliwości. Nie miał nic do ukrycia, owszem, ale tak czy inaczej nie chciał powiedzieć czegoś, co mogłoby narobić problemów.
Offline
Wolo wilgoć od hałasu. Jest to jakiś powód, nawet całkiem rozsądny, bo i Ksej miał czasem serdecznie dość konkretnego towarzystwa, a co dopiero takiego nieokreślonego, które po prostu zakłócało powszechny spokój. Może było to jakieś pierwotne przyzwyczajenie do lodowych pustkowi, kto wie. Nigdy się nad tym nie zastanawiał pod tym kątem. Zaraz też zerknął na małego smoka, kiedy ten rzucił klasyczne przeprosiny. Na pysku białego pojawił się zarys trochę szelmowskiego uśmiechu, ale nie wyglądał złośliwie. Raczej jakby spodobało mu się to zagranie słowne, znacznie odważniejsze niż w porcie.
— Z tym ostatnim się nie zgodzę — odparł z nutą ironii, ale za chwilę porzucił całkiem ten temat.
Zrobił zielonemu mały wykład o historii regionu i z zadowoleniem zauważył, że ten rzeczywiście go słucha. Chyba faktycznie mu się trafiło, małe to, ale niegłupie i sensowne. Dobrze zrobił, że zabrał go z portu.
Na odpowiedź Ithaara biały przystanął na krótki moment. Dzikie smoki nic nie wiedzą? To trochę komplikowało sprawę, choć nawet w dobrą stronę. W dobrą i potencjalnie fatalną, bo choć byli niewinni, to właśnie dlatego oskarżenie ich byłoby tragiczne w skutkach.
— Mhm... — Ruszył dalej, ale słysząc pytanie, ponownie przystanął i spojrzał na zielonego, jakby chciał się upewnić, że mówi poważnie. Może i mądre to, ale naiwne zarazem. Ksej westchnął cicho. — Nic z tego, co faktycznie mogliby osiągnąć. A zdaniem sprawców? Zemstę, wolność, sprawiedliwość? — Przewrócił oczami i machnął lekko ogonem. — Staram się to ustalić. Zrozumieć, kto za tym stoi i czego chce, bo jeśli te wybryki będą się powtarzać, mogą zrodzić nowy konflikt. — Umilkł na moment. — A patrząc na to wszystko, to on właśnie może być tym celem. Wojna z ludźmi, zwycięstwo nad nimi. To pewnie nie ma dla ciebie sensu, ale wcale nie musi. Baenuru należało kiedyś wyłącznie do smoków i wierzę, że znaleźliby się szaleńcy, którzy dalej tak uważają.
Ponownie umilkł i skierował wzrok na las, w stronę, gdzie znajdowała się Osada. Wcześniej miał zamiar tam zajrzeć, ale teraz nie był pewien. Z pewnością nie mógł obnosić się z większością pytań, tu nic się nie zmieniło. Może lepiej, by po prostu poszukał Ragrosa? Tylko co miałby mu powiedzieć... mógłby go ostrzec, może dowiedziałby się czegoś przydatnego. Właściwie nie powinno to nikomu zaszkodzić. Pozostawało pytanie, gdzie znajdował się ten stary pryk.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Gdyby miał uszy, pewnie położyłby je po sobie na widok spojrzenia, którym obdarował go Ksejgaak. Jak widać naiwne pytanie, które zadał, było głupsze niż sądził. Na szczęście nie miał dużo czasu na użalanie się nad sobą, bo biały zaraz kontynuował. Ithaar, choć trochę zmieszany, w dalszym ciągu słuchał go z zainteresowaniem, w końcu chciał się dowiedzieć jak najwięcej. Nikt nigdy nie miał dla niego tyle cierpliwości, a już na pewno nie na tyle, by wyjaśniać mu tak oczywiste sprawy jak wojna. W jego mniemaniu była to rzecz z przeszłości, coś kompletnie odległego, tymczasem zapowiadało się na to, że jednak mógł jej doświadczyć. Trochę zmroziło to krew w jego żyłach, choć miał nadzieję że nie było tego po nim widać.
Słuchając wywodu Ksejgaaka, Ith wbił wzrok w nieokreślony punkt przed sobą. Dużo informacji, może za dużo jak na jego mały móżdżek, musiał to sobie poustawiać w głowie. Przez to wszystko nawet białemu nie odpowiedział, ale może to i lepiej, w końcu wiele raczej nie miał do powiedzenia. Przytaknął tylko na koniec, posyłając futrzastemu trochę nieobecne spojrzenie gdy ten się do niego zwrócił. Miał rację, nie miało to sensu. Po co walczyć? Nie rozumiał tego, z jego perspektywy wszystko było dobrze. Chociaż z każdym słowem Kseja zaczął zdawać sobie sprawę z tego, w jakiej dziurze (metaforycznie i dosłownie) żył przez całe swoje, stosunkowo krótkie, życie.
Powędrował wzrokiem za spojrzeniem białego, gdy nastała między nimi cisza. Z każdą chwilą coraz bardziej niekomfortowa. Postanowił zrobić z siebie znów błazna i ją przerwać.
-To... co teraz? - podejrzewał, że Ksej miał już w głowie jakiś plan, więc chyba nie zaszkodziło zapytać. Nawet jeśli było to kolejne głupie pytanie.
Offline
Było jeszcze jedno coś, co całkiem mu się podobało w tym małym zielonym. Umiał słuchać. Nie przerywał i nie rzucał komentarzy takich, jakby rozmówca przed chwilą nie powiedział tego samego lub czegoś zupełnie odwrotnego. Może była to grzeczność, może słuchanie ze zrozumieniem, Ksej szczerze liczył na to drugie. Niestety życie wśród ludzi nauczyło go, że to wcale nie jest takie oczywiste.
Ich milczenie trochę się przeciągało, ale nie zauważył tego, pogrążony we własnych myślach. Dopiero zadane pytanie uświadomiło go, że umilkł, a Ithaar nadal tu był. Przejął się tym? Ani odrobinę, ale to nie znaczy, że zamierzał go całkiem ignorować. Przeniósł wzrok na zielonego i zdawał się zastanawiać przez chwilę nad odpowiedzią. Na ile powinien z nią uważać? Choć właściwsze pytanie powinno brzmieć - jak bardzo oczywiste jest to, co zamierza. Właściwie był przekonany, że nie przyniesie żadnych oszałamiających wieści dla przywódcy Kirtanu.
— Muszę spotkać się z Ragrosem, być może rozwieje moje wątpliwości — odparł spokojnie i zwrócił się przodem do Itha. — Zostawię cię tutaj, powodzenia — dodał i odwrócił się w pierwszą lepszą stronę, by oddalić się od małego gada i zrobić sobie miejsce do wystartowania.
z.t.
Please, don't waste your breath
on the things I don't regret,
baby, I'm just here for the ride
I'm just here for the ride
Offline
Beat nie miała ZIELONEGO pojęcia, gdzie jest. Dosłownie jakieś pięć minut temu wylazła z jakichś krzaczorów, i... Nie wiedziała, co się stało??? Mogła przysiąc, że chwilę temu leżała sobie na sofie w domu, oglądając jakiś filmik na youtube który podesłała jej Zuza, coś o jakichś muchołapkach.
I nagle... Znalazła się tu??????
Nerwowo pogrzebała w kieszeniach. Miała przy sobie swoją komórkę, i to tyle. Gdy odpaliła ekran, okazało się, że nie ma zasięgu...
...Gdzie ją do kurwy nędzy wyrzuciło?
Beatrycze idąc tak, usiłowała sobie przypomnieć COKOLWIEK co mogłoby zasugerować jej chociaż trochę, do czego właściwie doszło. Może znów się nachlała? Znaczy, nie piła już, ale teraz już sama nie była pewna, bo jak inaczej wytłumaczyć to że znalazła się nagle w lesie?
Kobieta kontynuowała wędrówkę, usiłując złapać sygnał w telefonie, gdy nagle wyszła na jakąś polankę, na środku której był gigantyczny kamień.
Nie... Nie przypominała sobie takiego miejsca w sąsiedztwie??? Na dodatek dziwnie tu pachniało, jakby... Jakby gadzio.
Rozejrzała się trochę niepewnie, usiłując nie spanikować do reszty.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Kiwnął głową w odpowiedzi Ksejgaakowi. Ragros, to chyba był przywódca Kirtanu, jeśli dobrze pamiętał imię. Zresztą odnalezienie go miało sens, biały na pewno doszedłby z nim do jakiejś sensowniejszej rozmowy. Gdy futrzasty się oddalił, Ith tylko uniósł łapkę (na tyle, na ile mógł) by mu pomachać na pożegnanie, i dopiero po chwili zorientował się, że tamten nawet na niego nie patrzy. Opuścił łapę z lekkim zażenowaniem, po czym przysiadł na ziemi ze zwiniętym ogonem. No tak, czego mógł się spodziewać. Przyjaciółmi na pewno nie zostaliby tak szybko, jeśli w ogóle. I tak cud, że Ksejgaak tyle z nim wytrzymał, inni zazwyczaj go lekceważyli. No ale miło było przynajmniej raz poczuć się zauważonym.
Spojrzał znów na głaz. W dalszym ciągu wisiała nad nim myśl o atakach i potencjalnej wojnie. A co jeśli faktycznie wybuchnie? Co on ze sobą zrobi? Nie był na takie coś w ogóle przygotowany. Może najlepiej było stąd uciec? Dobra, ale gdzie? Ledwo co znał tereny półwyspu, a co dopiero inne kontynenty. Zresztą, jak mógł się tam w ogóle dostać? Nie potrafił latać, w pływaniu też nie był dobry, a przy górskiej wspinaczce zwyczajnie by przepadł, o ile wcześniej coś by go nie zjadło. Był po prostu bezużyteczny.
Z myśli wyrwał go szelest zarośli obok. Wstał jak na zawołanie, po czym podbiegł w stronę najbliższego kamienia, by się za nim schować. Wbił wzrok w kierunku źródła hałasu, uważnie nasłuchując kroków. Po chwili z krzaków wyszedł... człowiek? Dwie nogi, długie nogi, do tego rudawe kudły na głowie i śmieszny ubiór. Tak, zdecydowanie człowiek. Samica człowieka, jak one się nazywały... Kobieta, tak, kobieta. W jego oczy rzucił się dziwny przedmiot w jej ręce, który trzymała wysoko nad głową. Generalnie nie wyglądała na groźną, bardziej zdezorientowaną. Broni też przy sobie nie miała, poza tym dziwnym przedmiotem. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak jakaś dziwna cegła, ale był dość cienki i nie zdawał się być ciężki. To dobrze, czyli nie jest uzbrojona. Można wyjść z kryjówki.
Wygramolił się zza kamienia, po czym ostrożnie podszedł w jej kierunku, utrzymując się poza zasięgiem jej wzroku. Dopiero gdy znalazł się zaraz obok, wyciągnął łapkę przed siebie i pazurem dotknął jej łydki, a zaraz potem odsunął się na krok czy dwa. Na wypadek gdyby ta postanowiła go kopnąć.
-Szukasz czegoś? - rzucił zaciekawionym głosem, unosząc głowę do góry.
Offline
Beatrycze stała tak przez chwilę, nadal usiłując złapać zasięg, jednocześnie poczuła, że dziwny, gadzi zapach jakby się do niej... Zbliżył? Stał się wyraźniejszy. Nie zastanawiała się nad tym jednak za bardzo, w końcu co, w Polsce mogła się natknąć ewentualnie na jakiegoś węża czy jaszczurkę, a nie na krokodyla. Zamiast tego skupiła się na ekranie telefonu, grzebiąc coś w ustawieniach i usiłując jakoś skontaktować się z cywilizacją, gdy nagle...
Coś dotknęło ją w nogę.
Dziewczyna spojrzała w dół, jej oczy spoczęły na ... Gadzim pysku ... Ze skrzydłami...
...O kurwa.
Beat wrzasnęła i odskoczyła, spodziewała się wszystkiego, ale nie tego? Czym to COŚ w ogóle było? Kobiecie najprościej byłoby opisać stworzenie jako smoka, ale one nie istnieją? A przynajmniej z tego co wiedziała, to nie. Wilkołaki też nie powinny istnieć, a jednak.
-Co jest kurwa!-Cofnęła się o kilka kroków, i w tym momencie zrobiło się jeszcze ciekawiej, bo jaszczurka się do niej... ODEZWAŁA???
-Ty gadasz???- Wydusiła z siebie, wpatrując się w Itha mniej więcej tak, jak gdyby ten był jakimś duchem, widmem czy innym wampirem. Sama nie wiedziała, co sądzić, kurwa, cokolwiek wypiła - bo jakieś delirium tremens było w chwili obecnej chyba jedynym wytłumaczeniem - musiało być nafaszerowane jakimś gównem, że widziała gadające smoki wielkości psa.
A miała nie chlać.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Spodziewał się kopniaka albo oberwania tym dziwnym prostokątnym przedmiotem, zamiast tego kobieta zaczęła wrzeszczeć jak opętana, na co Ith aż odskoczył z czymś pomiędzy skrzekiem i miauknięciem, chyba była to jego własna wersja krzyku. Po chwili przestał, czego nie mógł powiedzieć o człowieku. Kobieta dalej wrzeszczała w panice, tym razem doprawiając krzyk o przekleństwa.
Na jej pytanie prychnął tylko oburzony, porzucając wcześniejsze zaskoczenie. Jak to "on gada"? Co to miało znaczyć? Czy wyglądał na aż tak prymitywnego? Dobre sobie.
-"Ty gadasz". - powtórzył przedrzeźniającym tonem, mrużąc oczy. -Powiedziała łysa wiewiórka z cegłą w ręce. Czemu w ogóle się tak drzesz, ducha zobaczyłaś? - dodał, po czym zaczął ją okrążać, przyglądając jej się uważnie.
Co za dziwna istota, skąd ona się w ogóle urwała? Jeszcze nigdy nie spotkał człowieka, który bałby się smoka, a już na pewno tak małego jak on. Może gdzieś upadła, może spadła z drzewa? Zielony przyjrzał się jej czuprynie. Nie, chyba nie skakała po drzewach, nie widział żadnych ptasich gniazd. Zresztą, w takim stroju? Co to w ogóle był za materiał?
Ludzie byli dziwni, ale żeby aż tak?
Offline
Stworek ni to zaskrzeczał, ni to zamiauczał, chyba był równie przestraszony, co ona. Tak przynajmniej jej się zdawało, gdy ten znów się nie odezwał, zbijając ją z tropu.
-Wiewiórka z... -Zmarszczyła brwi. -Ej, to nie ja tu jestem gadającą jaszczurką ze skrzydłami.-Powiedziała nerwowo, po czym wyprostowała się, dalej wpatrując się w niego. Zwierzak zaczął ją okrążać, trochę jej się to nie podobało, nie wiedziała czy powinna czuć się zagrożona? Znaczy, nawet, jeśli to wszystko było w jej głowie, a ona sama leżała teraz w jakimś rowie nieprzytomna, to i tak chyba powinna coś zrobić, nie?
-Czym ty właściwie jesteś?-Powiedziała, zdezorientowana, zaciskając palce mocniej na telefonie. Okej, jeśli ta jaszczurka postanowi ją pogryźć, to tu obok leżało kilka większych głazów, najwyżej mogła taki chwycić i mu przywalić, albo go kopnąć.-Wyglądasz jak smok, ale smoki nie istnieją.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Jaszczurka??? Teraz to strzeliła. Może i był mały, ale no bez przesady. Gdyby mógł, zazgrzytałby zębami ze złością, ale jedynie co to zmrużył znów powieki, rzucając kobiecie spojrzenie, które mówiło więcej niż tysiąc słów.
Mierzył ją tak przez chwilę wzrokiem, w międzyczasie zatrzymując okrężny krok. Właściwie to najciekawszą jej cechą było jej zachowanie, wyglądem naprawdę się nie wyróżniała, może poza tymi dziwnymi spodniami. Nie znał się jednak na modzie, więc nie miał tu zbyt wiele do gadania, poza klasycznym już "skąd ona to wzięła?". Swoją drogą, naprawdę nie rozumiał tego, dlaczego ludzie zapuszczają tak włosy. W jaki sposób było to wygodne? On sam musiał nieraz użerać się ze swoją "grzywką", a to nawet nie była sierść.
Przekrzywił głowę, słysząc jej pytanie. Głupie pytanie, ale hej, nie będzie oceniać, sam często takimi rzuca. Za często.
-Jestem-... - nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo ta zaraz dokończyła myśl, co kompletnie zbiło go z tropu. Wbił w nią całkiem ogłupiałe spojrzenie, a odezwał się dopiero wtedy, gdy doszedł jakoś do siebie, co zajęło mu dobrych parę sekund. -Nie istnieją? To na co teraz patrzysz, złotą rybkę???
Może faktycznie spadła z jakiegoś drzewa?
Offline
Beatrycze, widząc jego spojrzenie, uniosła lekko ręce w jakby obronnym geście.
-Okej, dobra, przepraszam, nie jaszczurka.- dziewczyna wbiła w niego skonsternowane spojrzenie, gdy ten nagle jakby się "zawiesił" po jej pytaniu.
No dobra, może faktycznie było ono trochę... Głupie, ale nosz kurde, pierwszy raz w życiu widziała smoka. I to na dodatek gadającego. I wielkości psa.
-No właśnie nie wiem na co patrzę, dlatego ci się pytam???-Powiedziała, a potem przetarła twarz, wzdychając ciężko.
No tak. Czyli jeśli on był gadającym smokiem, to oznaczało to, że do reszty ją pojebało.
-...To wszystko to jakaś halucynacja, prawda.-Wymamrotała, jakby raczej sama do siebie, tylko po to, żeby znów na niego spojrzeć.
Dobra, może pora było zrobić dobrą minę do złej gry.
-Dobra, panie... Smoku, to gdzie w takim razie jesteśmy?-Zmarszczyła brwi.-Czy to nadal Polska, czy...- Właściwie oczekiwała jakiejś strasznie pokręconej odpowiedzi, jeżeli faktycznie zaliczyła gdzieś jakiegoś zgona, a to wszystko było wytworem jej umysłu, to równie dobrze mogła się dowiedzieć że jest kuźwa w Hogwarcie.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Prychnął na jej przeprosiny, ale nic już nie dopowiedział. W sumie to on pierwszy nazwał ją łysą wiewiórką, więc się o to prosił, nawet jeśli ta jaszczurka to był cios poniżej pasa i wcale nie pomagał jego poczuciu własnej wartości. Ale mniejsza.
Przysiadł na ziemi, po czym zaczął przyglądać się jej zachowaniu. Na słowo halucynacja przekrzywił łeb z zainteresowaniem. Aha! Czyli jednak było z nią coś nie tak. Znaczy, to było oczywiste, wystarczyło na nią spojrzeć, ale dobrze było przynajmniej wiedzieć, że nie było to jej normalne zachowanie. Czyli nie była kompletnie szurnięta. Tylko dziwne, że widok smoka aż tak ją zszokował, w końcu półwysep był ich pełen, jak mogła je do tej pory ominąć?
-Jesteś pewna, że nie jadłaś po drodze jakichś poziomek? Niektóre ponoć dają mocnego kopa. - zaśmiał się, choć po jej minie nie spodziewał się podobnej odpowiedzi.
Z głupawym uśmiechem wysłuchał jej pytania, dopóki nie rzuciła nazwą, o której nigdy wcześniej nie słyszał. Uśmiech zniknął z jego pyszczka, a zielony zmarszczył brwi. Dobra, czyli jednak była szurnięta, albo faktycznie czymś naćpana.
-...Co? - rzucił tylko w odpowiedzi na drugie pytanie, wpatrując się w kobietę jakby była nawiedzona. O czym ona mówiła? -Jesteśmy przy kamieniu królów, w puszczy Hegrat. Skąd ty się urwałaś? - wbił w nią pytający wzrok, który po chwili przeniósł na przedmiot w jej dłoni. -I co to w ogóle jest za cegła?
Offline
Beat widziała, jak smok na nią patrzył, ale ona właściwie patrzyła na niego w podobny sposób. Ogólnie cała sytuacja była dość niezręczna, bo Beat czuła się jak w wariatkowie, i nie za bardzo wiedziała, jak zareagować.
Zmarszczyła brwi na słowa smoka.
-Nie, nie jadłam poziomek...-Spojrzała na swój telefon, gdy ten o nim wspomniał.
"Skąd ty się urwałaś?" No tak, pięknie, mogłaby zadać mu bardzo podobne, jak nie takie samo pytanie.
-...Nic mi to nie mówi.-Stwierdziła, słysząc, jak ten zaczął mówić o jakiejś puszczy i kamieniu królów. Boże, jeśli to naprawdę były halucynacje to może powinna zacząć to spisywać, tu się tworzył jakiś bardziej skomplikowany świat, i może nawet by ją to zaciekawiło, gdyby nie to, jak bardzo chora to była sytuacja. -Wiesz co, sama chciałabym wiedzieć, nie jestem z żadnej puszczy, jestem z takiego kraju który nazywa się Polska. Pierwszy raz słyszę o ... Jakimś... Kamieniu królów.-Powiedziała, wpatrując się w smoka, zastanawiając się, jak głupio musiało to brzmieć.
-To nie cegła, to telefon.-Powiedziała, odpalając ekranik urządzenia i pokazując je smokowi. Nie, że to mu cokolwiek powie, ale szczerze... No nie czuła się zbyt zręcznie w trakcie całej tej wymiany zdań, była strasznie zagubiona, więc nawet gadanie o jakiejś takiej pierdółce jak telefon było dla niej czymś w rodzaju odskoczni. Poza tym może udowodni jaszczurowi, że Beat naprawdę nie jest stąd, skoro nie kojarzył telefonów to pewnie nie widział nigdy takiej technologii.
The devil said, "Sit and have yourself a glass"
He said "I know you're angry right now, but the feelin' will pass
So keep your cup tipped up when you're feelin' down low
And when you finally forget your purpose, you'll be stumblin' on down my side of the road"
Oh you know it ain't good for you
To keep going on like you do
Time's running away and it's running fast
Offline
Tsubasa popełnił w pewnym sensie głupią rzecz, która też była praktycznie spowodowana tym, iż chciał wpierw na własną rękę to zrobić - nie skorzystał z mapy, którą otrzymał wraz z torbą na komisariacie policji, a zamiast tego po prostu polazł nie wiadomo gdzie. No i pech chciał, że najwidoczniej się znowu zgubił. Znowu, bo już maił taką podobną sytuację w momencie, kiedy został wyrzucony przez portal i poszukiwał kącika, w którym mógłby mieć chwilę przerwy na przemyślenia tego, co przeżył.
No i dotarł właśnie tutaj. Miejsce, w którym stał kamień. Kamień, który był zdecydowanie większy od niego. Szczerze mówiąc to niebieski widywał już takie przypadki, gdzie rzeczy naturalne były zdecydowanie większe rozmiarowo niż zazwyczaj, jednakże wielkość tego głazu przebijał wszystkie inne jakie dotychczas ujrzał
Gdzie ja trafiłem...? - pomyślał - I co ten głaz tutaj robi? Nie widziałem jeszcze żadnego w swoim życiu o tak dużej wielkości...
Tsubasa stał jak wryty patrząc się na ten ogromny kamień, który stał przed nim. Nie zauważył przy tym, że nie jest tu sam - oprócz niego były tu także dwa inne stworzenia.
Nie wydaje mi się, żeby ten kamień stał tutaj, od kiedy ta kraina istnieje. Przypuszczam, że powstał on z wykorzystaniem... magii? Ciężko stwierdzić. - zaczął go oglądać stojąc dalej w tym samym miejscu, kątem oka zauważył przypadkowo smoka wielkości porównywalnej do psa oraz... człowieka? Ten widok praktycznie rozproszył go od rozmyślania na temat genezy tego wielkiego kamienia.
Czyżby kolejny człowiek z miasta? - spojrzał na tamtą dwójkę, przyjrzał się uważniej ubiorze kobiety. Zanim przyszły do niego kolejne myśli zauważył przedmiot w jej ręce, który był dla niego znajomy - Zaraz, zaraz... Telefon komórkowy? Skąd u diaska ona go wzięła... Chwila moment, czy ona także trafiła tutaj z innego świata? Bo raczej wątpię, żeby ludzie w tej krainie mieli na tyle rozwiniętą technologię...
Te wszystkie pytania i lekka ciekawość niebieskiego na to wszystko spowodowała, iż podszedł odrobinę bliżej do tamtej dwójki. Starał się jednak wciąż zachować pewną odległość, aby móc w razie czego mieć jakąś możliwość samoobrony.
- Przepraszam jeżeli przeszkadzam, ale chyba pani nie jest stąd prawda? - powiedział spokojnie zwracając się do nieznajomej kobiety - Wnioskuję to po telefonie, który trzymasz w ręce. Mam wrażenie, że mogłaś tu trafić przez jeden z portali. Portali, przez które nawet ja tu trafiłem.
Offline
Uśmiechnął się pod nosem na jej odpowiedź. Jasne, oczywiście, że nie jadła. Nie odezwał się jednak, bo ta kontynuowała swoje nieogarnięte mamrotanie. Nazwa kraju, z którego ta niby pochodziła nic mu nie mówiła, więc też nie miał na ten temat nic do powiedzenia. Za to temat cegły, a raczej "telefonu", wyraźnie go zaintrygował.
Podążył wzrokiem za przedmiotem, gdy ta mu go pokazała, i wbił wzrok niczym zahipnotyzowany, gdy "telefon" zabłysł nagle światłem, nabierając jasnych barw, które tworzyły dziwny obraz. Źrenice gada rozszerzyły się niczym u kota, a on sam w podskokach zbliżył się do tajemniczego przedmiotu.
-O Vitranie, jak to działa? Czy to magia? - spytał zafascynowanym głosem, sięgając łapkami w stronę przedmiotu. Chciał go dotknąć, ale w pewnej chwili się zawahał. A jeśli był niebezpieczny? -Do czego służy ten... telefon? - spojrzał na kobietę, podnosząc wzrok znad świecącego przedmiotu.
Niestety pokaz świateł przerwał odgłos kroków w pobliżu, na co Ith odskoczył, wpatrując się w przybysza, który nagle się do nich zbliżył. Wyglądał jak... człowiek? Ale z łbem smoka, i skrzydłami. I był niebieski? Czasami widywał gady, które chodziły wyprostowane, głównie te po stronie ludzi. Zawsze uznawał, że robią to, żeby się przypodobać dwunogom, ale nigdy nie spodziewał się, że spotka kiedyś smoka, który wygląda niemal dokładnie jak człowiek. A może to był człowiek? Tylko skąd te skrzydła i niebieskie łuski? Może był na coś chory?
Tajemniczy człowieko-smok się odezwał, i podobnie jak ta kobieta, zaczął gadać coś bez sensu. Wspomniał o telefonie, czyli też chyba widział wcześniej taki przedmiot, a fakt ten jeszcze bardziej zbił Itha z tropu. Ale nie o tym teraz myślał. Gdzieś w głębi duszy zaczął gryźć go fakt, że niebieski całkiem go zignorował. Jak zwykle, ci więksi zagadują tylko do tych bliższych sobie, jego zawsze lekceważą. Ith mruknął coś pod nosem. Chciał odezwać się na temat tych "portali", cokolwiek to było, ale jakoś stracił do tego zapał. Zamiast tego przysiadł na ziemi, wbijając wzrok gdzieś w trawę.
Offline
[ Wygenerowano w 0.226 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 8.42 MB (Maksimum: 8.88 MB) ]