Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Pośrodku puszczy Hegrat znajduje się szrama - paskudne, wypalone pozostałości pni drzew odstają od reszty otoczenia i szpecą okolicę, skutecznie odstraszając wędrowców oraz mieszkańców lasu. Jak można było się spodziewać, teren został zbeszczeszczony w ten sposób w trakcie wojny; Kiedyś znajdowała się tutaj jedna z wiosek Kirtanu o wdzięcznej nazwie Frigtorm, i gdy została ona podpalona, spłonęła ona doszczętnie razem z otaczającym ją lasem. Po dawniej stojących tu budynkach nie zostało praktycznie nic - wszystko zostało zakopane pod grubą warstwą popiołu i pozostałości spalonych drzew. Z jakiegoś powodu rośliny i zwierzęta nie powróciły w to miejsce pomimo upływu czasu, z tego też powodu miejsce to zyskało sławę przeklętego.
INFORMACJE O AGLOMERACJI:
Frigtorm nie było może tak rozwinięte, jak Osada, nadal jednak stanowiło ważne siedlisko smoków, znane ze swej działalności rolniczej. Zniszczone w akcji odwetowej po tym, gdy oddziały Kirtanu zabiły jednego z przyjaciół Durovasta, będącego jednocześnie dość ważnym generałem - Sentina Grivena. W akcji uczestniczyli nie tylko ludzie, ale i Medevarskie smoki, i w ramach pokazu siły Kirtańczycy, którym nie udało się uciec, zostali zgładzeni.
Stosunek do smoków: Pozytywny dla wszystkich smoków niezwiązanych z Medevarem.
Stosunek do ludzi: Negatywny, ludzie zapuszczający się zbyt blisko Frigtorm byli eliminowani.
NPC:
-
Offline
Burzowe chmury od dłuższego czasu zbierały się i burczały nad lasem, a niepokojące zwierzynę światła biegały wśród nich jak uciekające węże. Te groźby natury ziściły się zaraz w jednym potężnym wyładowaniu, które uderzyło w wysoki, stary pień. Sosna przetrwała pożar, wichury i deszcze, nawet zaczęła wypuszczać drobną zieloną gałązkę gdzieś u samego dołu, ale wszystkie te starania zostały pogrzebane wraz z tym, jak błyskawica rozerwała spalone drzewo na strzępy i spopieliła korzenie, posyłając wokół fontannę drzazg. Ale nie tylko, wraz z kawałkami sosny na ziemię spadło wielkie, wężowate cielsko i zaległo bez ruchu pod martwym drzewem.
* * *
Sroka nie była pewna, co począć ze swoim nowym znaleziskiem. Początkowo skorzystała na rozrzuconych wokół śmieciach, zbierając je do swego gniazda, choć niewiele z nich ostatecznie się nadawało. Teraz jednak skakała i dreptała wokół zielonkawo-białego węża, jakby chcąc obejrzeć go dokładniej z każdej strony. Miał cztery łapy, ale jakieś takie kuse, nos trochę psi, na głowie poroże, zęby jak smok i wąsy jak sum, ale jej uwaga szybko wróciła do strony grzbietowej. Skubnęła ostrożnie za najdłuższy kosmyk osmalonego futra, ale połamało się w dziobie. Podeszła bliżej i szarpnęła jeszcze raz, skutecznie wyrywając kilka włosów. Uciekła z nimi na drzewa, ale wróciła po chwili i zaczęła szarpać za inny kłak. Był jednym ze znacznie lepszych, ale wymagał więcej pracy. Sfrustrowana ptaszyna wskoczyła w końcu na grzbiet gada i zaczęła zawzięcie mocować się z jego futrem, aż wyrwała spory kosmyk wraz z uszkodzoną łuską. To był też jej moment paniki i zawału, gdyż wielka padlina niespodziewanie zaczęła się ruszać.
Hisui nie miał pojęcia, co właściwie poczuł, bo i za chwilę zdał sobie sprawę, że wszystko go boli. Czuł się... przeżuty i wypluty, i to tak żuty z namaszczeniem sadysty jak stary czerstwy chleb. Odetchnął głębiej i szybko tego pożałował, bo pył, jaki dostał mu się do nosa, wywołał kichnięcie, które nieprzyjemnie szarpnęło całym ciałem. Zamruczał z dezaprobatą i powoli uniósł łeb, by się rozejrzeć. Oczy powoli przyzwyczajały się do słonecznego światła, jakby wcześniej widziały go zbyt wiele, ale nie umiał sobie tego przypomnieć. Teraz otaczał go las, a przynajmniej tym to miejsce było, bo teraz wyglądało jak ponure pobojowisko sił natury. Obejrzał się za siebie i niewiele więcej zobaczył, poza uciekającą na drzewa sroką.
Lekko potrząsnął głową i spróbował się podnieść. W pierwszej chwili nie wyszło, powinęła mu się łapa na jakimś luźnym kawałku drewna, ale w końcu stanął wszystkimi kończynami na ziemi. Drżały, ale to nic. Hisui dźwignął się cały, niespiesznie wyginając ciało w koci grzbiet, jakby się przeciągał. Było w tym zresztą trochę prawdy, musiał rozruszać zastane i wygniecione mięśnie. Pierwszy krok wyszedł źle i prawie sprowadził go z powrotem na ziemię, ale już z każdym kolejnym było coraz lepiej. Chwilowo jednak wolał nie próbować się wznieść, nie chciał przypadkiem nadziać się na którąś z tych przerośniętych pałeczek do ryżu...
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Cholera, jak to jest możliwe, że te portale jednak istnieją i posiadają taką potężną moc, która spowodowała, że nie byłem w stanie się uratować od wciągnięcia mnie w niego? - rozmyślał Tsubasa idąc przez las, a przynajmniej to, co po nim zostało. Nie ukrywał, że zastanawiał się jak bardzo destrukcyjny żywioł przeszedł przez te wszystkie drzewa i roślinność jaka tu występowała. Na widok tego wszystkiego robiło mu się aż smutno, ponieważ kocha miejsca tego pokroju - Zastanawiam się, czy on był faktycznie tak potężny czy może był po prostu mocno niestabilny i mógł w każdej chwili zniknąć...
Podszedł do jednego z drzew, które jakimś cudem ocalało, a przynajmniej tak było w jego przekonaniu. W rzeczywistości było ono po prostu pozbawione przez ogień liści, a sama kora, jak i również całość, była czarna jak popiół. Tsubasa przyłożył swoją prawą przednią łapę do jednej z gałązek by sprawdzić jej wytrzymałość, a ta natychmiast się ułamała z cichym trzaskiem.
To drzewo widać wytrzymało ogień, jaki tu się rozpętał, a przy tym zachowało kształt. Jednakże jest bardzo kruche... a szkoda. - pomyślał - Nie mam pojęcia co tu się stało, ale mam wrażenie, jakby doszło tutaj albo do jakiejś wojny w tym lesie, w tym wykorzystaniu może i samej magii ognia, albo po prostu doszło tutaj do klęski żywiołowej.
Westchnął. Widać, że i to drzewo mu nie zaoferuje chociaż częściowo dobrego miejsca na relaks po tym co przeżył.
Będę musiał chyba znaleźć inne. Ale i tak mam wątpliwości, czy jakieś tu ocalało i się nie spaliło doszczętnie. - rozejrzał się po okolicy, nie zauważył, że oprócz niego jest tu ktoś jeszcze. Skupił swoją uwagę na sfajczonych przez żywioł drzewa, które były niedaleko od niego - Albo trzeba będzie po prostu znaleźć inne miejsce na wypoczynek...
Nie ukrywał, że był lekko przewrażliwiony. Po całej tej akcji z portalem potrzebował miejsca, gdzie będzie mógł na chwilę odetchnąć, zanim ruszy w dalszą drogę. Drogę, która była powiązana ze znalezieniem sposobu na powrót do swojego świata, z którego pochodzi.
Ostatnio edytowany przez Tsubasa (2022-02-23 18:41:38)
Offline
Jeden krok, kolejny i kolejne spotkanie z ziemią. Ale to nic, podniósł się całkiem szybko, nie zawracał sobie nawet głowy zrzucaniem śmieci, co się przyczepiły do łusek czy futra i szedł dalej przez zniszczony las. Musiał ciągle uważać na głowę, bo już nie jeden raz jego rogi zahaczyły o jakąś gałąź, która z trzaskiem spadła mu na nos. Irytująca sprawa. Dawno nie chodził po lasach, to na pewno dlatego, tak będzie to tłumaczył.
Całe to miejsce jednak było na swój sposób przygnębiające. Takie martwe i puste, wszystko, co dotąd zobaczył to ptaki i myszy. Nic zresztą dziwnego, większe zwierzęta raczej nie miałyby tu co jeść. A to też oznaczało, że i on powinien się stąd wynieść w jakąś bardziej przyjazną okolicę. Byłoby prościej, gdyby wiedział, w którą stronę ma iść.
Wtem do jego uszu dotarł nowy dźwięk, który kazał się zatrzymać. Hisui zwrócił łeb w stronę jednego z dawnych zagajników i przez moment stał nieruchomo, nim nie postanowił powoli i ostrożnie ruszyć w tamtą stronę. Jego długie wąsy zafalowały z zaintrygowania. Nie ukrywał przed sobą, że był głodny, a ten dźwięk zdecydowanie pochodził od czegoś większego. Smok pochylił głowę nisko do ziemi i wyciągnął się cały, chcąc jak najlepiej zbliżyć się do podłoża i może dzięki temu skryć w badylowatych krzakach po drodze. Nie było ich dużo, ale zawsze to coś. Gdyby jeszcze tylko kolory otoczenia były bardziej pomocne, ale trudno, musiał sobie z tym poradzić. Jego drżące lekko łapy rozpraszały i zaburzały jeszcze bardziej to nieudolne skradanie się, jednak barwy jego ofiary okazały się jeszcze bardziej odcinać od otoczenia. Nie zastanowił się nad tym teraz.
Hisui ruszył pędem pomiędzy pniami, co z boku pewnie wyglądało trochę dziwacznie, ale nie przejmował się tym teraz. Dopiero inna myśl uderzyła go dostatecznie mocno i kazała się zatrzymać, przez co wężowaty zrył pazurami ziemię tuż przed niebieską istotą, zbierając ciało w powywijane W. Jego pysk wyrażał konsternację, kiedy wodził wzrokiem po skrzydlatym człowieku w skórze smoka. A może to raczej smok z ciałem człowieka, co za dziwaczne zjawisko...
— Ehm... — Cofnął się nieco i przysiadł tylnymi łapami na ziemi. Jego długi ogon obijał się o podłoże, jakby pomagało to myśleć. — Czym... Kim jesteś? — zapytał ostatecznie, mając nadzieję, że całe to zajście nie nastawiło go jednak wrogo. Czegoś takiego jadł nie będzie.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Ten dalej się rozglądał za odpowiednim drzewem, które w tym miejscu jakimś cudem przeżyło. Niestety jego poszukiwania były daremne, ponieważ co każde drzewo jakie widział z dalszej odległości było albo połamane przez wiatr, rozwalone na dwie lub więcej części lub też były w podobnym stanie co to, przy którym wciąż stał i mu się przyglądał chwilę temu.
Żywioł najwidoczniej spustoszył to miejsce tak mocno, że żadne praktycznie drzewo chyba nie przeżyło tutaj tego, a nawet jeśli jakimś cudem ostało się jedno, to i tak nie mogę go tutaj znaleźć... - po tych przemyśleniach westchnął - No cóż, wychodzi na to, że będę musiał poszukać innego miejsca na wypoczynek...
W chwili kiedy myślał o tym wszystkim został rozproszony przez czyjś głos. Głos, którego praktycznie nie rozpoznał. Była to prawdopodobnie jakieś stworzenie z tego świata, do którego trafił. Musiał postępować w takim razie ostrożnie, ale przy tym zachować szacunek do tej istoty.
Gdy go tylko usłyszał, jego jedna z płetw usznych się poruszyła, a on sam obrócił się przodem do nowo przybyłego i spojrzał na niego. Był z deka zaskoczony - nie spodziewał się, iż spotka tutaj smoka pochodzącego ze zachodnich krajów i to w dodatku o barwie zielono-białej z futrem.
Smok rodzaju azjatyckiego tutaj...? Skąd on tu się u licha wziął? - pomyślał przez chwilę - A po co ja się nad tym zastanawiam, przecież sam nie wiem gdzie ja trafiłem u licha...
Zastanowił się także przez chwilę, jak odpowiedzieć smokowi na jego pytanie. Pytanie, które było... dość nietypowe dla niego. Rozumiał, że istnieli tacy, co zadawali mu podobnego pokroju pytania w jego świecie, ale to tutaj było dla niego samego zaskakujące.
- Hm, jakby Ci to powiedzieć... - przerwał na chwilę aby zebrać myśli, po czym mówił dalej - Jak sam widzisz jestem smokiem jak Ty. Tyle, że bardziej pochodzącym z regionów wschodnich, który potrafi chodzić na dwóch tylnych łapach.
Starał się zachować ostrożność, ponieważ Hisui był zdecydowanie od niego większy. Nawet jeśli Tsubasa był zwinny, to w pewnych sytuacjach czas na reakcję też był ważny, a u niego zdarzały się z tym pewne problemy.
- Nie mam pewności czy to odpowiada na Twoje pytanie. - odparł po chwili ciszy, zależało mu na tym, by zaspokoić jego ciekawość - Ale co do tego kim jestem... Mam na imię Tsubasa i praktycznie to nie mam pojęcia w jakiej krainie ja się znalazłem.
Offline
Ten mikrusowaty smok zareagował znacznie łagodniej, niż się tego spodziewał. To dobrze, to go znacznie uspokoiło i mógł spokojnie sobie usiąść. Zebrał przednie łapy blisko siebie niczym elegancki kot, choć w tym przypadku było to raczej wyrazem niepewności. Miał wrażenie, że zrobił coś wyjątkowo niestosownego, co mu właśnie zupełnie uchodziło na sucho i nie bardzo wiedział, co ma z tym zrobić. No i gdzie jego maniery? Z drugiej strony był większy, więc gdzie maniery tego błękitnego? On jednak postanowił odpowiedzieć na jego pytanie, więc zaczął słuchać uważnie, by nie musieć potem zadawać nieodpowiednich pytań. Ile z tego faktycznie zapamięta, to już inna sprawa, ale będzie się starał.
Lekko przechylił głowę. No smokiem to może on był, ale takim jak i Hisui to zbyt dużo powiedziane. Mimo to, nie przerywał mu. No wschodnich? Wąż lekko poruszył nosem, przetrawiając to. Nie widział wiele świata, może to przez to, ale... No dobrze, zresztą jego imię już brzmiało lepiej niż to wszystko, jakoś tak nie najgorzej leżało na języku.
— Na wschodzie jest tylko wielka woda... — wtrącił z wahaniem, zaraz jednak zwracając uwagę na jego ostatnie słowa. W jakiej krainie. Rozejrzał się wokół, nie wiedząc, jakiej skali powinien użyć, jednak nie mógł rozwiać tych wątpliwości. — Ale ja też nie wiem, gdzie jesteśmy. Nigdy nie widziałem tego miejsca. — Wrócił wzrokiem do małego smoka. — Nazywam się Hisui Tengoku, pochodzę z Sakuru... jeśli coś ci to mówi — dodał z kolejną dozą niepewności, bo raczej takie stworzenia nie bywały w tych rejonach. — Wybacz mi tamten wypad, pomyliłem cię z jeleniem... — Skłonił głowę, choć równie szybko się wyprostował, czując, że nie zabrzmiało to tak, jak powinno i też nie wyglądało. Poprawił łapy w lekkim stresie, po czym westchnął cicho. — Wiesz, którędy najszybciej opuścić ten przeklęty las? — zapytał z nadzieją w głosie, bo dłuższy spacer był męczącą perspektywą.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Tsubasa w międzyczasie słuchając odpowiedzi Hisuiego przyglądał mu się. Chciał w ten sposób zapamiętać jakoś jego wygląd, aby później odróżnić tego smoka od pozostałych, jakie tu prawdopodobnie spotka. Zastanawiał się również, czy gadów, które pochodzą z krain wschodnich... zaraz...
Chyba trochę poplątałem to co mu powiedziałem. Myślę, że trzeba będzie to trochę naprostować. - pomyślał - Przecież ja jestem zachodnim smokiem, nie wschodnim. Zachodnie przecież mają skrzydła do latania... Ojć...
Zauważył przy okazji, że jego gość przyjął bardziej normalną postawę, a dokładniej to po prostu usiadł. Zdziwiło go też, że on pomylił Tsubasę z jeleniem, co w sumie mogło mieć trochę sensu ze względu na to, że wielkość niebieskiego smoka jest podobna do tego zwierzęcia, no i ma element podobny do poroża.... rogi. Poza tym to wysłuchał to, co miał do powiedzenia. Praktycznie nie zwrócił zbytnio uwagi na wątek z wodą na wschodzie.
- Sakuru? Pierwsze słyszę tą nazwę... - odparł - Przy okazji również nie masz za co przepraszać, pomyłki się zdarzają. A co do Twojego pytania, to wpierw naprostuję jedną rzecz - a mianowicie wprowadziłem Cię trochę w błąd Hisui, za co przepraszam, ale jestem smokiem z zachodnich części świata, nie wschodnich. Nie wiem czy wiesz o co mi chodzi, ale powiem tylko, iż smoki wschodnie są podobne wyglądem do Ciebie.
Na chwilę przerwał i się rozejrzał po okolicy szukając drogi na skróty do wyjścia z tego spalonego losu, do którego on i Tsubasa trafili. Niestety nie znalazł żadnej szybszej trasy aby opuścić to miejsce, ponieważ w niektórych miejscach drzewa zasłaniały drogę.
- Co do wyjścia... - westchnął po tych słowach - Obawiam się, iż może być problem, aby opuścić to miejsce jak najszybciej. Jak sam widzisz w wielu miejscach roi się od całych lub powalonych spalonych drzew, które zasłaniają drogę wyjścia z tego miejsca. Nie pozostaje więc chyba nic innego jak pójście pieszo lub... - tu przerwał i zastanowił się, w jaki sposób Hisui mógłby stąd odlecieć. O ile smoki z zachodu posiadają skrzydła i mogą dzięki nimi latać, tak w przypadku wschodnich jest to dość skomplikowane, a przynajmniej tak mu się wydaje. W końcu jednak dokończył swoją myśl - ...odlecieć. Nie wiem tylko, czy jesteś w stanie latać.
Oczywiście Tsubasa brał pod uwagę fakt, iż lot pomiędzy drzewami może być odrobinę problematyczny, dlatego też zanim sam użyje swoich własnych skrzydeł będzie musiał odnaleźć odpowiednio pustą przestrzeń, w której nic mu nie będzie przeszkadzać. Nie wie w sumie do końca jak to rozwiąże z Hisuim, ponieważ w jego przypadku rozmiar może się okazać o wiele większym kłopotem.
Ostatnio edytowany przez Tsubasa (2022-03-01 15:44:50)
Offline
Zdziwiło go trochę to, że smok nie zareagował na tę uwagę o morzu. Zupełnie jakby o tym dobrze wiedział, ale gdzie zatem żył? A może był zwyczajnie jakimś lokalnym wyjątkiem, jednak... Nie, chyba jednak nie. Hisui pokiwał z wolna głową na te wyjasnienia. To miało teraz wiele sensu, zgadzało się z jego wyobrażeniem świata i w jakiś sposób uspokajało dzięki temu. Choć jedna normalna rzecz przez ostatni czas.
— Teraz rozumiem... — odparł tylko, zaraz wracając myślami do jego poprzednich słów. — Sakuru to jezioro, nad którym leży wioska Myoto. To mój dom, a tamtejsi mieszkańcy... są pod moją opieką... — dodał nieco ciszej, bo te słowa sprowadziły szereg ponurych myśli. Zostawił ich w czasie wojny, nie wiedział, gdzie jest i jak tam wrócić, nie wiedział nawet, jak sobie radzą. Nie powinno tak się stać, przecież liczyli na niego, zawsze, a teraz... Przywołał ostatnie chaotyczne wspomnienia. Teraz może nawet pomyślą, że nie żyje.
Złote ślepia smoka skierowały się znowu na Tsubasę, kiedy podjął temat wyjścia z lasu. Właściwie pozostawało im tylko obrać jeden prosty kierunek, jeśli nie będą mogli się wzbić.
— Hm, nie wiem, czy czuję się na siłach, ale... spróbujmy. Nie jest już tak źle, tak myślę — wymruczał, rozglądając się, by w końcu wyminąć Tsubasę i podejść do jednego z najczarniejszych drzew.
Tengoku oparł łapy o pień, skrobiąc pazurami zwęgloną korę, która posypała się na ziemię. Nie o to mu jednak chodziło, wspinał się dalej, aż do ich uszu dotarł coraz głośniejszy trzask. Smok odepchnął się raptownie i zwinął na ziemi część tułowia niczym wąż, by nie polecieć do przodu razem z drzewem, które obaliło się na dwa sąsiednie, pociągając je ze sobą na ziemię. Te tutaj były w najgorszym stanie, prawdopodobnie i tak położyłyby się przy silniejszym wietrze. Hisui zrobił podobnie jeszcze z paroma pniami, co też przy okazji pozwoliło mu się rozruszać, a potem spojrzał zadowolony na Tsubasę.
— Teraz będzie bezpieczniej — rzucił, przysiadając z boku małego pobojowiska. — Leć pierwszy — dodał, darując już sobie to, że zwyczajnie nie chciał na niego spaść.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Teraz to nabiera trochę więcej sensu... - powiedział sobie w myślach Tsubasa słysząc odpowiedź od Hisui dotyczącą Sakuru oraz jego wioski, w której mieszka - Jednakże wciąż nie znam tego miejsca. Prawdopodobnie albo ono pochodzi z tego świata, do którego trafiłem, albo z mojego, tylko jeszcze na nią nie trafiłem, albo też z innego...
Nawet jeśli Hisui powiedział nieco ciszej to, że ta wioska i jej mieszkańcy są pod jego opieką, to Tsubasa i tak był w jakimś stanie to usłyszeć. Znał to uczucie aż za dobrze, ponieważ sam był odpowiedzialny za opiekę i ochronę pewnych miejsc przed niebezpieczeństwem w świecie, z którego on sam pochodzi. Nie chciał jednakże poruszać tego wątku, a przynajmniej nie teraz - nie była na to odpowiednia chwila. Poza tym, nie wiedział, co by ten smok zrobił z taką informacją tak naprawdę.
Gdy zielono-biały chiński smok wspomniał o tym, że nie jest pewny czy czuje się na siłach oraz, że jednak nie jest tak źle - niebieski smok ponownie spojrzał na niego i spróbował mu się przyjrzeć. Z jego wypowiedzi wywnioskował, że coś musiało mu się stać i zastanawiał się czy nie może w jakimś stopniu coś na to poradzić.
Jednakże w momencie jak otworzył swój pysk by zapytać się - natychmiast go zamknął, ponieważ zauważył, że Hisui już go w tym momencie wyminął i poszedł gdzieś dalej i wywołał niemałe zamieszanie. Tsubasa spojrzał się na to co on zrobił.
- To trochę ułatwi sprawę z opuszczeniem tego spalonego lasu używając latania i przy okazji nie zahaczając się o żadne z drzew. - odparł to na wypowiedź Tengoku - Nie wiem czy jest sens w tym, kto pierwszy będzie leciał. Jeżeli się dobrze ustawimy w locie, to nikt na nikogo nie będzie trafiał. No i trzeba też ustalić dokąd. A poza tym... - tu na chwilę przerwał i ponownie przyjrzał się Hisuiemu - Zastanawiam się czy wszystko jest z Tobą w porządku. Wcześniej wspomniałeś, że nie wiesz czy czujesz się na siłach. Odnoszę wrażenie, że coś musiało się Tobie stać. Tylko nie wiem właśnie co...
Nie ukrywał, że wciąż chciał jakoś zaoferować pomoc, żeby chociaż poczuł się lepiej. Nawet jeśli nie znał jeszcze Hisuiego aż tak i nie miał do niego zaufania, to i tak stara się pomagać każdemu na ile to jest możliwe (i oczywiście o ile to nie jest nic złego).
Offline
Czuł na sobie jego badawczy wzrok, ale nie przejął się tym. Sam dobrze wiedział, że wygląda źle i jeszcze do niedawna równie nieciekawie się czuł. Co prawda nadal nie było najlepiej, ale przynajmniej przestało kręcić mu się w głowie czy inne dziwne rzeczy, od których latanie mogłoby skończyć się zwróceniem śniadania. Wolałby tego nie przeżywać i domyślał się, że jego nowy towarzysz również.
Tak czy inaczej, przeszedł do robienia im nieco więcej miejsca w i tak już zniszczonym lesie. Czy było mu żal tych drzew? Nie specjalnie. Były martwe, a im szybciej spoczną na ziemi, tym szybciej staną się jej częścią, a na ich miejscu będzie mógł wyrosnąć nowy las. Wszystko zgodnie z odpowiednim porządkiem rzeczy.
Kiedy padła odpowiedź niebieskiego, na jego pysku pojawił się wyraz zadowolenia, a sam Hisui wyprostował się nieznacznie. Miał nadzieję, że te starania zostaną docenione i proszę. Już miał też odpowiedzieć na jego kolejną uwagę, ale Tsubasa najwyraźniej chciał kontynuować, więc zaczekał, aż dokończy wszystkie swoje myśli. Jego pytanie trochę zakłopotało wężowego. Chyba nie bardzo wiedział, co ma odpowiedzieć, bo z jednej strony rzecz była oczywista, z drugiej zupełnie dla niego niezrozumiała.
— Czułem się słabo... — zaczął z namysłem. — Obudziłem się w tym lesie i nie jestem pewien, dlaczego... ani jak długo tu leżałem. Ale teraz jest trochę lepiej, po prostu muszę odpocząć i coś zjeść — odparł i ruszył w stronę centrum swojego pobojowiska. — Dlatego mam nadzieję, że jesteśmy niedaleko granicy z czymś bardziej zielonym — dodał jeszcze, nim nie wszedł na pień leżący na wierzchu pozostałych.
Widać było po nim niepewność, ale nie zrezygnował ze swego planu. W końcu, jeśli nie spróbuje, to i tak nic z tego nie będzie. Rozejrzał się po kłodach, po czym przycupnął i odbił się przednimi łapami, kierując ciało po szerokiej spirali, aż jej kolejny zakręt zmusił go też do oderwania tylnych łap. Ogon zaszurał o podłoże, pozostawiając w korze kłaczki zielonkawego futra, a smok niespodziewanie zrobił raptowny zwrot ku ziemi. Minął ją o ryzykowne parę metrów, kolejnym wywijasem wzbijając się w górę z pewnym trudem. Rzucił okiem za szczytami drzew, o które otarł się nieprzyjemnie i spróbował wzlecieć wyżej, by móc bezpieczniej zatoczyć spokojniejsze koło nad Tsubasą. Jeśli i ten do niego dołączył, to mogli rozejrzeć się za swoim celem podróży.
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Tsubasa w spokoju wysłuchał wypowiedź Hisuiego dotyczącą wyjaśnień związanych z siłami tego smoka pochodzącego ze wschodu. Jednakże ta odpowiedź nie rozwiązała wszystkich jego obaw i wątpliwości, które ciągle w głowie niebieskiego smoka występowały.
Gdy próbował się zapytać w końcu o to, czy może nie ma jakichś odniesionych obrażeń od tego co się z nim wydarzyło, zauważył, że Hisui już właśnie szykował się do lotu. Oczywiście przypatrywał się również temu, co on wyrabiał z kolejnymi drzewami. Można by rzec, że nawet i to go cieszyło, że smok stara się o to, aby była bezpieczna przestrzeń.
Chyba będę musiał go zapytać o to przy innej okazji, nie będę mu zawracał przecież teraz tym głowy, kiedy trzeba będzie się skupić na locie - pomyślał - Rozpraszanie w trakcie lotu może doprowadzić do złych skutków, których wolę za wszelką cenę unikać.
Przypatrywał się jeszcze przez dłuższą chwilę temu, jak Hisui kombinuje, by wznieść się w powietrze i móc w końcu latać. Praktycznie rzadko kiedy Tsubasa miał okazję zobaczyć, w jaki sposób to chińskie smoki latają ze względu na to, że w jego świecie nie występuje ich zbyt wiele. Można by rzec, że był pod wrażeniem możliwości tych stworzeń.
Rozejrzał się dokładnie wokół siebie oraz w powietrzu, czy samemu nie będzie miał komplikacji i nie zderzy się z Hisuim. Wolał wpierw ustalić, z którego miejsca będzie mu najlepiej wznieść się w powietrze i tym samym przypadkowo nie wywrócić z równowagi drugiego smoka. Po obadaniu tego na całe szczęście się okazało, że jednak aż tak dużego kłopotu nie będzie - dzięki temu, że jego rozmiar nie jest tak duży, pozwala mu to na wymijanie w miarę bezpieczniejszy sposób pewnych rzeczy.
Podszedł do pobojowiska, które Hisui stworzył, aby mieć jednak zdecydowanie łatwiej. Rozłożył swoje skrzydła, po czym wzbił się w powietrze. Przeleciał kawałek, aby wyminąć w miarę bezpieczny sposób Hisuiego, ale być na równej z nim wysokości.
Spojrzał ponownie na zielono-białego smoka. Oczywiście był odwrócony do niego w tym wszystkim przodem.
- To co? Wyruszamy? - zapytał się z lekkim uśmiechem - Trzeba w końcu opuścić to ponure miejsce i może znaleźć jakiś lepszy kąt. Może nawet i żyjący las.
Ostatnio edytowany przez Tsubasa (2022-03-06 13:34:31)
Offline
Zatoczył niewielkie koło nad ich miejscem startowym i przyglądał się przy tym poczynaniom Tsubasy. Spodziewał się, zresztą słusznie, że jemu oderwanie się od ziemi pójdzie znacznie sprawniej, a jednocześnie był zwyczajnie zaciekawiony, bo jeszcze nigdy nie widział smoka takiego jak on. Ze skrzydłami jak ptak czy może raczej nietoperz. To było takie nienaturalne i obce, ale fascynowało Hisuiego. W końcu jednak niebieski dołączył do niego w przestworzach. Złote ślepia skierowały się na niego, kiedy zadał swoje pytanie.
— Wyruszamy — potwierdził i rozejrzał się wokół. Najbliższa okolica nie zachęcała, ale gdzieś na horyzoncie wypatrzył pierwszą plamę żywszej zieleni. — Może tam? Wygląda, że jest dość blisko — rzucił, a jeśli jego towarzysz nie protestował w tym wyborze, to zrobił wąską spiralę i skierował się w tamtą stronę.
z.t.
Ostatnio edytowany przez Hisui Tengoku (2022-03-06 21:35:31)
Hello, goodbye and hello
Kimi ni atte ima kimi to sayonara
Hello goodbye and hello
Soshite kimi no inai kono sekai ni hello
Offline
Spojrzał lecąc przy tym ostrożnie na poczynania samego Hisuiego z zaciekawieniem. Nie ukrywał, że wciąż ciekawiło go dokładnie, jak smoki takiego gatunku potrafią latać w powietrzu.
Gdy tylko Tengoku wskazał miejsce, gdzie mogliby wyruszyć, ten spojrzał w tą stronę. Faktycznie tam było widać większą ilość zieleni w porównaniu do tego miejsca, gdzie w tej chwili się znajdowali.
Tak. To miejsce zdecydowanie będzie dobrym miejscem. Może tam w końcu znajdę drzewo pod którym odpocznę... - pomyślał przy okazji kiwając głową do Hisuiego. Nie chciał już nic więcej mówić, ponieważ wolał już się skupić na locie do wybranego przez smoka miejsca. Pomimo iż wolał działać na własną rękę co do wyborów i nie motywować innych do podejmowania za niego decyzji, tak w tym przypadku jednak chciał, by to nie on decydował.
Gdy Hisui tylko wykonał wąską spiralę i skierował się w wyznaczone miejsce - Tsubasa poleciał za nim zachowując przy tym bezpieczny dystans.
// z.t. //
Ostatnio edytowany przez Tsubasa (2022-03-07 15:38:26)
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.145 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 4.66 MB (Maksimum: 5.03 MB) ]