Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
IMIĘ: Bruno
NAZWISKO: Fintarr
PŁEĆ: Samiec
WIEK: 26 lat, urodzony 23. 3. 1743
GATUNEK: Żarnin górski
WYSOKOŚĆ: 2,48m wysokości, dość mały jak na swój gatunek.
ZAWÓD: Handlarz, samiec sprzedaje właściwie każdy możliwy towar.
PRZYNALEŻNOŚĆ: Medevar
JĘZYK: Bruno płynnie posługuje się językiem Medevarskim i wspólnym, ponadto zna trochę zwrotów z Tydrodzkiego, chociaż nie lubi się nim zbytnio posługiwać. Kojarzy też kilka słów z Nairubo, jednakże są to dosłownie tylko i wyłącznie komendy, takie, jakie daje się zwierzętom.
UMIEJĘTNOŚCI:
Samiec ma nosa jeśli chodzi o wycenę różnych rzeczy, związane jest to z jego fachem.
Złota rączka, Bruno pomimo bycia smokiem i chodzenia na czterech łapach ma talent do naprawiania rzeczy, często wykorzystuje to, żeby potem móc sprzedać je w swoim sklepie.
Nie zieje ogniem, za to potrafi pluć toksyną - związek chemiczny jeśli wyląduje na skórze wywołuje zaczerwienienie i podrażnienie, wrażenie podobne trochę do poparzenia pokrzywą - prawdziwie groźnie robi się jednak wtedy, gdy jad wyląduje w oczach przeciwnika, ponieważ wtedy, jeśli jad dostanie się do oczu w dużych ilościach, może on doprowadzić nawet do ślepoty, chociaż przeważnie kończy się na nadwrażliwości na światło, intensywnym bólu i obfitym łzawieniu. Ponadto gdyby jad dostał się do krwiobiegu, to z powodu nekrotycznego działania toksyny tkanka w miejscu ugryzienia zacznie ulegać martwicy.
MOCE:
magia ziemi - samiec jest w stanie manipulować bryłami skał bądź też tworzyć kamienne struktury, niestety umiejętność ta ma swoje limity, bo jako, że magia nie płynie z jakiegoś zewnętrznego źródła tylko z niego samego, to dłuższe używanie zdolności jest po prostu męczące.
WYGLĄD:
CHARAKTER:
Bruno sprawia wrażenie cichego, ale miłego kupca, raczej nie należy do osób głośnych czy jakoś szczególnie buńczucznych. Dla klientów zwykle miły, chociaż ma też swoją drugą stronę – samiec potrafi się naprawdę solidnie zirytować, szczególnie, jeśli ma gorszy dzień, i ktoś jest dla niego niemiły. Bruno traktuje osoby, na których mu zależy z życzliwością, chociaż przyjaciół ma dość mało, sam nie wie, czemu, ale po prostu jakoś ciężko mu zaufać większej ilości osób; Jest lojalny dla przyjaciół, chociaż ma tendencję powstałą chyba przez zawód, jaki wykonuje – relacje między znajomymi zawsze mimowolnie ocenia pod kątem tego, czy będą mu przydatne, i czy może będzie mógł zbić na nich jakiś interes, a jeśli już w końcu zaznajomi się z kimś na tym „bezinteresownym” poziomie, to robi się strasznie „przylepny”, jakby chcąc na siłę wręcz zatrzymać znajomą osobę czy to podarkami, czy też na przykład wiecznym zagadywaniem. Samiec sprawia pozory typowego smoka, chociaż to właściwie dość dobrze noszona „maska” – Bruno ma dość... Skomplikowane życie wewnętrzne, jego przybrani rodzice zawsze mówili mu, że to kwestia jego dzieciństwa w trakcie wojny. Właściwie wiecznie analizuje szczegóły sytuacji w których się znajduje, notorycznie usiłując wypracować zawsze chociaż kilka planów na wypadek najgorszego z najgorszych scenariuszy, poza tym wcale nie jest tak pewny siebie, na jakiego wygląda – widoczne jest to właśnie szczególnie w wypadku sytuacji, gdzie zaznajamia się z kimś już na dobre, jakaś część smoka trochę oczekuje tego, że po prostu osoba, z którą się zna, straci nim zainteresowanie, więc jaszczur usiłuje ją przy sobie zatrzymać. W sytuacjach wyjątkowo stresujących Bruno ma tendencję do panikowania, i raczej należy do osób z instynktem ucieczki, a nie walki - wiele osób uznałoby go za tchórza. Jaszczur zachowuje się zupełnie inaczej przy osobach, którym ufa - a takich jest tylko kilka - robi się bardziej strachliwy, mniej odważny, i to jest jego prawdziwe oblicze.
HISTORIA:
We don’t talk about Bruno, no, no, no! We don’t talk about Bruno… But
Bycie pisklakiem w czasie wojny nie jest proste samo w sobie, w końcu mając zaledwie kilka lat właściwie trudno jest pojąć co się dzieje… Sytuacja, jak okazuje się, komplikuje się JESZCZE bardziej, gdy jest się synem przywódcy jednej z walczących ze stron. Virgar, bo tak brzmi prawdziwe imię Bruna, urodził się na terenach Kirtanu, w roku 1743, dnia 23 marca, zaledwie kilka tygodni przed rozpoczęciem wojny. Młodzik, chociaż z wyglądu nawet podobny do ojca, niestety nie odziedziczył po władcy wojowniczego charakteru, przypominając raczej swoją matkę – dość młodą smoczycę o imieniu Gaja, jedną z wielu kochanek Riudara, która zyskała przywilej bycia jego partnerką po tym, gdy jako jedyna spośród wielu smoczyc z którymi władca sypiał, spłodziła syna.
Życie Virgara od samego początku było dość skomplikowane, głównie dlatego, iż już od najmłodszych lat jego ojciec usiłował wychować go na wojownika – przyszłego władcę Kirtanu, dzielnego woja, który w końcu zmiażdży Medevar i przyniesie kres ludzkim rządom nie tylko na półwyspie, ale może i nawet na terenach rozciągających się za górami. Gdy tylko Virgar wyrósł na tyle, aby móc używać swojego toksycznego oddechu, Riudar wybrał spośród swych zaufanych ludzi nauczyciela dla syna, tak, aby młodzik mógł jak najszybciej opanować podstawy walki, polowania, i innych tego typu praktycznych umiejętności przydatnych w czasie wojny. Nauka przychodziła młodemu księciu jednak wybitnie ciężko – zamiast o sztuce zabijania Virgar wolał siedzieć i całymi dniami czytać tomidła[smok zaskakująco szybko nauczył się samodzielnie czytać, trudno powiedzieć czy to dzięki matce, która mimo wszystko zadbała o jego edukację, czy może po prostu sam był na tyle zdolny, aby pojąć, jak działa ludzki alfabet] prawiące o zwierzętach i roślinach, zdobyte przez podwładnych swojego ojca w trakcie podbojów ludzkich ziem. Riudar, sfrustrowany brakiem wystarczająco szybkich postępów własnych wojsk, jak i podejściem syna do nauki, miał w zwyczaju karanie Virgara za każdym razem, gdy przyłapał księcia na robieniu czegoś „niemęskiego”; Oczywiście to nie powstrzymywało młodzika od rozwijania swoich pasji potajemnie – pozwalała na to jego matka, która za każdym razem, gdy Riudara nie było w domu, przymykała oko na „wybryki” smoka. Jak się okazało, Virgar poza rysami pyska odziedziczył po ojcu zdolności magiczne, to też szybko do nauki wojowania doszły treningi magiczne – bardziej już interesujące dla młodziutkiego wtedy Virgara, bo z jego pisklęcej perspektywy umiejętność podniesienia bryłek ziemi siłą umysłu była o wiele "fajniejsza" niż stare smoki zabierające go do lasu, żeby łapał drobne zwierzęta.
„Sielanka”, jeśli tak można by to nazwać – Virgar nie miał mimo wszystko najgorszego życia, w końcu jako synowi Riudara przysługiwały mu pewne przywileje, jednakże ciągłe konflikty z ojcem i wycieńczające fizycznie i psychicznie treningi nie należały do … Najprzyjemniejszych dla młodzika – w końcu dobiegła końca, gdy w roku 1747, latem, jego ojciec odkrył „układ”, który jego syn miał z Gają; Riudar wpadł w szał, najpierw dotkliwie bijąc syna, potem wyrzucając Gaję z domu, tylko po to, żeby następnie polecieć na polowanie… Z którego nigdy już nie wrócił. Jak się okazało, wojska Medevaru zastawiły na władcę pułapkę, i ten poległ, zamordowany w okolicy znajdującego się niedaleko jeziora.
Najbliżsi współpracownicy Riudara oskarżyli Gaję o zdradę i zgładzili ją brutalnie na oczach całej wioski, oskarżając jednocześnie Virgara o „przynoszenie pecha”. Jedna z bardziej radykalnych wojowniczek dawnego króla Kirtanu, Phaidra, otwarcie rzuciła wyzwanie Virgarowi, chcąc przejąć tron – walka oczywiście nie była sprawiedliwa, i wszyscy tak naprawdę o tym wiedzieli, w końcu dorosła smoczyca zmierzyła się właściwie z dzieckiem. Tortura – bo tak raczej należałoby nazwać to, co wydarzyło się tamtego dnia – skończyła się wraz z momentem, gdy Phaidra przygniotła Virgara i połamała mu brutalnie oba skrzydła, ogłaszając się jednocześnie królowa Kirtanu. To, że młodzik nie zginął, można by właściwie uznać za cud, zadziało się to tylko dzięki dobroci jednego z uzdrowicieli z osady, który zaciągnął ciało nieprzytomnego smoczka do swojego domu, tylko po to, żeby po nie do końca zgrabnym usunięciu teraz bezużytecznych i krwawiących pozostałości kończyn zostawić młodzika gdzieś niedaleko leśniczówki. Majaczące smoczę z gorączką zostało znalezione przez żołnierzy, którzy orientując się, że dzieciak jest kimś ważnym z powodu charakterystycznego tatuażu na łopatce, i chcąc użyć go potem jako karty przetargowej, zabrali go do medyków w mieście. Smoczę udało się uratować, jednak z powodu chaosu wywołanego przez nagłą zmianę władcy w Kirtanie i nasilenie ataków smoczych wojsk nie dopilnowano młodego więźnia, który przy pierwszej możliwej okazji uciekł. Nauczone poprzednimi doświadczeniami smoczę szybko zrozumiało, że jak najszybciej musi pozbyć się tatuaża świadczącego o jego pochodzeniu, albo przynajmniej chować znamię.
Virgar przez jakiś czas błąkał się po półwyspie, żyjąc właściwie bardziej niczym zwierzę. Fakt, że przeżył, należałoby chyba zrzucić na karb tego, iż jako smok posiadał jako tako instynkt przetrwania, dzięki któremu nawet bez opieki dorosłych młody był w stanie znaleźć jakieś pożywienie; Unikając zarówno ludzi jak i smoków, młodzik, teraz wychudzony i zaniedbany, jakoś zdołał zawędrować na pustynię Oziron, gdzie pewnie w końcu dokonałby żywota, gdyby nie jakiś nomad, który go znalazł i postanowił wziąć do siebie, aby odchować zwierzaka jako „psa stróżującego” – trudno powiedzieć czy to z powodu przeżyć, przez które przeszło smoczę, czy to przez fakt braku kontaktu z cywilizacją, jednakże na tym etapie młodzikowi bliżej było z zachowania właśnie do takiego czworonoga niż do myślącej istoty. Nomad, właściwie okazjonalnie handlujący tylko z Medevarem i Kirtanem, nie był rozeznany dokładnie w systemie oznaczeń smoków, to też uznał po prostu, że zapewne patrząc na stan smoczęcia, symbol oznaczał iż mężczyzna miał do czynienia z jakimś niewolnikiem. Mężczyzna pozbył się oznaczenia na ciele Virgara, zamiast tego wypalając na łuskach smoka – niczym na jakiejś krowie – jego własny symbol, ten, którym nomad oznaczał wszystkie swoje zwierzęta.
Tak więc z deszczu pod rynnę, Virgar, teraz właściwie nie do poznania, żył sobie jako pies pilnujący zwierząt swego pana. Smoczę właściwie milczało przez cały ten okres, całkowicie porzucając swoją „cywilizowaną” część charakteru i po prostu działając, słuchając instynktu. Trwało to może z dwa lata, nim jego „pan” zabrał go na targ, który został zorganizowany w oazie; Tam smoczę wypatrzył niejaki Frigg, poczciwy smok należący do tego samego gatunku, co Virgar. Samiec oczywiście dostrzegł, że młodzik nie jest trzymany w odpowiednich warunkach, i zobaczył, że jest w złym stanie, to też odkupił Virgara od nomada, postanawiając zabrać smoczę do domu i tam spróbować je odchować.
Frigg, kupiec mieszkający w Riadren wraz ze swoją żoną, właściwie nie mieli własnych dzieci – osobiście Frigg podejrzewał że miało to związek z jego własnym udziałem w transporcie dość podejrzanej paczki, której obecność w jego domu spowodowała, że wraz z żoną pochorowali się na jakiś czas, to było jeszcze przed wojną; Jakiś ładunek, który smok miał sprzedać alchemikom przybyłym na półwysep, już wtedy smokowi bliżej było do ludzi niż do jego własnego gatunku. W każdym razie jaszczur piskląt mieć nie mógł, z tego też powodu już po wojnie zaangażował się w ratowanie dzieciaków skrzywdzonych przez konflikt – a takich było naprawdę dużo, niezależnie czy to ludzkich, czy smoczych. Pomysłodawczynią tego przedsięwzięcia była właściwie jego partnerka, Hindra, która jako pierwsza przywlokła do ich domu jakiegoś wychudzonego, poranionego chłopaka pewnego letniego popołudnia. A potem… Potem jakoś to poszło. Staremu smokowi zajęcie właściwie dawało nawet pewną satysfakcję, w końcu szukanie domów zastępczych dla młodzików i udzielanie im podstawowej pomocy było, jak się mu zdawało, bardzo dobrą rzeczą – inaczej dzieciaki te byłyby pozostawione na pastwę losu, a tak dzięki jego znajomościom mogły zyskać drugą szansę. Para nie adoptowała sierot, a jedynie pomagała w zapewnieniu im lepszego losu, jednakże Virgar był… Po prostu inny – para nie widziała jeszcze nigdy tak paskudnego przypadku, i właściwie trudno było im nawet powiedzieć, czy chłopaczynie uda się odnaleźć jakiś zastępczy dom, pracę, czy cokolwiek takiego. Z tego też powodu Frigg postanowił samodzielnie odchowywać pisklę, przynajmniej do czasu, gdy wydobrzeje ono na tyle, aby można je było gdzieś dalej odesłać. Taka była oficjalna wersja dla niego i dla jego partnerki – pomóc dzieciakowi, a potem oddać go komuś pod opiekę, w końcu oni sami byli zbyt starzy na to, aby mieć własne pisklęta, prawda?
Dni zamieniły się w tygodnie, tygodnie w miesiące, a miesiące w lata, i tak Bruno – bo takie imię mu nadali gdy okazało się, że pisklak, gdy w końcu zaczął znów mówić, nie pamięta swego własnego miana – został pełnoprawnym synem kupców. Jak się miało okazać, młodzik najwyraźniej wyparł pierwszych kilka lat ze swego życia z pamięci, ponieważ gdy był o to pytany, nie był w stanie nic o tym opowiedzieć – jego wspomnienia zaczynały się gdzieś u nomada, jednakże były one strasznie pogmatwane i nic konkretnego z nich nie wynikało. Samczyk pomimo dość dużych na początku problemów zdrowotnych w końcu wydobrzał, i jak się okazało, był nawet całkiem zdolny – co prawda chłopaczysko musiało uczyć się wszystkiego od nowa, jednakże zapamiętywanie przychodziło mu z łatwością, i tak dość szybko udało mu się nadrobić zaległości. W którymś momencie na jaw wyszły też zdolności magiczne młodzika, stare małżeństwo zadbało o prywatnego nauczyciela dla młodzika, który nauczyłby radzić sobie Bruno z własną magią.
Widząc potencjał smoczęcia Frigg począł szkolić młodego smoka w swoim własnym, kupieckim fachu, i jak się całkiem prędko okazało, Bruno całkiem nieźle sobie z tym radził, to też szybko oczywistym się stało, że Frigg będzie chciał na starość przekazać mu swój biznes. Gdy Bruno podrósł już na tyle, aby być w stanie samemu wypełniać wszystkie obowiązki związane z zawodem, ojciec – bo tak młodzieniec przywykł nazywać Frigga – postanowił powierzyć smokowi zadanie prowadzenia własnego sklepiku gdzieś na rynku w Medevarze. Zadanie to miało go przygotować do pełnienia później obowiązków w firmie ojca. Tak więc Bruno żyje sobie w mieście ludzi, sprzedając towary dostarczone mu przez rodziców, zupełnie nieświadomy swojego prawdziwego pochodzenia…
DODATKOWE INFORMACJE:
Darzy osobniki pachnące Kirtanem jakąś podświadomą nieufnością, szczególnie jeśli są to smoki wyglądające na jakichś ważniejszych obywateli
Strasznie irytują go wojskowi, uważa ich za bandę bezmózgich osiłków
Paradoksalnie ma nawet całkiem spore grono ludzkich klientów, nawet dość dobrze mu się z nimi dogaduje
Jest aseksualny, nie ciągnie go do związków i do seksu i nigdy nie będzie ciągnąć
Jego najlepszym kumplem jest Damon, z którym Bruno czasem wcina poziomki śmiechonki, poza tym Bruno zaopatrza smoka w różne potrzebne mu rzeczy, często po taniości lub za darmo
Nielegalnie handluje czasem poziomkami śmiechonkami, chociaż ma je głównie dla Damona
Ma całkiem niezłą pamięć, co ułatwia mu prowadzenie biznesu
Jego ulubionym zajęciem po pracy jest czytanie, przeważnie o naturze - przez to nawet obeznany jest z fauną, i trochę z florą Baenuru
Koneser herbaty
Chroniczne bóle w kikutach skrzydeł, raz lepsze, raz gorsze; Z ich powodu smok często faszeruje się małymi ilościami ziół działających znieczulająco, przeciwbólowo czy relaksująco. Ma na to papiery od lekarza.
Z powodu chronicznego bólu smok nauczył się dość dobrze maskować cierpienie przed obcymi. Zarówno fizyczne, jak i psychiczne.
Dosyć często miewa paskudne koszmary. Nie lubi przez to spać.
RELACJE::
POZYTYWNA NEGATYWNA NEUTRALNA
Ostatnio edytowany przez Bruno (2022-11-15 19:11:59)
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.024 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 939.65 kB (Maksimum: 1.11 MB) ]